Nie możesz... to wbrew tobie
Severusie...
Proszę nie zabijaj mnie - jej szept
obudził go.
Sen, a może cierpliwe czekanie, zostało przerwane. Domagał się
uwagi...był głodny...głodny czarnej
magii. Rozpostarł swoje skrzydła,
przysłaniając jego umysł cieniem, którego tak bardzo się bał.
Teraz, teraz możesz to zrobić,
jest czyta, magia wpije się w nią jak wampir i nie ucieknie. Zostanie z nią, aż
ostatnia kropla krwi nie przesiąknie cieniem. Wypowiedz to, znasz zaklęcie...
Demon mieszkający w nim nie
pozwalał, by nie zwracał na niego uwagi. Trząsł się... wahał się, wpatrując w
tą delikatną buzię.
Trzymał ją w rękach niemal martwą. Puste oczy patrzyły na niego
bez emocji. Głos...
Głos którego dawno nie słyszał, wypełnił jego uszy. Walczył z nim,
uciszał, ignorował ale zawsze z nim był. Gdzieś w środku, w nim, głęboko sam
nie wiedział dokładnie gdzie. Szamotał się, kusił i podpowiadał...
Zrób to Severusie, ona jest na
granicy... - szepnął - jest tak
blisko, tak niewiele brakuje ...
Zamknął oczy starając się nie słuchać.
Już blisko. Wystarczy jedno zaklęcie, tylko jedno, a
później sama będzie błagać o więcej. Wiesz, że to będzie dla niej dobre...
zyska siłę... będziecie potężni...razem... tylko jedno słowo...
Jego ręce drżały, umysł
zatruwał mu demon mieszkający w nim.
Jest słaba, jej życie zależy od
ciebie...ale jej magia jest potężna Severusie, wiesz o tym doskonale...Wypowiedz
to jedno zaklęcie...
Czuł jak jego umysł oplatają macki czarnej magii.
Nie! Niee!! Tak nie może się stać! Nie
pozwolisz na to Severusie! Ocknij się!
Coś w jego umyśle starało się, by odnalazł siebie. Na próżno. Coś
w nim pękło. Wypowiedział zaklęcie, wbijając w ranę Hermiony różdżkę. Demon
tańczył z radości, śpiewał i opanował jego ciało. Wiedział co robi, ale nie
panował nad sobą. Czuł jak drży, jej oczy otworzyły się szeroko. Blada skóra
poprzecinana czarnymi liniami. W żyłach płynęła czarna magia, którą teraz
widział. Z każdym uderzeniem serca była coraz bliżej, aż wniknęła w nie.
Przeraźliwy krzyk dziewczyny rozdarł
jego uszy i umysł. Słysząc w głowie śpiew demona, próbował krzyknąć, ale był
już tylko martwym wspomnieniem człowieka...To już się stało...
Krzyknął tak głośno jak, tylko dał radę. Czując jak pali go gardło,
zerwał się jak oparzony i usiadł na łóżku. Sen...to tylko sen... Oddychał
szybko i niespokojnie, serce chciało wyskoczyć mu z piersi a ręce drżały jak u
staruszka. Krople potu zmoczyły mu włosy. Otworzył czym prędzej oczy nie
wiedząc gdzie jest.
Granger...
Lampa naftowa rzucała blade światło na pomieszczenie. Widząc, jak
dziewczyna śpi spokojnie na jego łóżku, zacisnął oczy wypuszczając powietrze.
Pojedyncza łza bólu wykradła się i zalśniła w lekkim świetle. To nie koniec, to się nie skończyło i chyba
nigdy nie skończy... - Pomyślał zrozpaczony. Podszedł do Hermiony , spała
spokojnie oddychając. Teraz będzie już
dobrze.
Widok dziewczyny w jakiś sposób go uspokoił. Zegar wskazywał
szóstą nad ranem.
Potrzebował gorącego prysznica. Strach, jaki nie opuszczał go
odkąd nadcięła nadgarstek, ustał gdy wszystko dobrze się skończyło. Teraz znów
się pojawił, oblał go zimny pot. Czuł jaki jest zimny, nie ze względu na chłód
panujący w pokoju, lecz ze strachu.
Wszedł do łazienki.
Przystanął i odwrócił się w prawo. Czarne oczy...Tak wiele mógł w nich teraz
dostrzec.
Kim jesteś ? Szepnął do
swojego odbicia.
Milczało.
Widział oblicze mężczyzny mrocznego, tajemniczego, zniszczonego
przez życie. Surowa twarz na co dzień bez emocji, teraz przepełniona bólem. Smutne spojrzenie,
przesycone rozpaczą.
Nie mógł znieść tego widoku. Zamknął oczy.
Gorąca woda oblała jego spięte ciało. Rozluźnił się wzdychając.
Każda strużka gorącej wody, stygła na nim momentalnie. Nie wiedział kim, lub
czym dokładnie jest jego demon. Mieszkał w nim i dawał o sobie znać. Opanowywał
jego ciało bardzo rzadko, choć gdy się budził, tracił panowanie nad sobą. Nie
znał sposobu pozbycia się go. Żywił się czarną magią. Gdy na początku służył z
zapałem Voldemortowi, bestia sama się żywiła, czerpiąc siłę z jego złych
poczynań. Z każdego użytego niewybaczalnego zaklęcia, z każdego mordu i
tortury. Teraz, gdy od niemal dwudziestu lat pracuje dla Zakonu demon budzi się
i domaga uwagi. Chce wykorzystać każdą okazję, aby się pożywić. Kiedyś ulegał
mu, co sprawiało że każdy się go bał, a jego Pan był zadowolony. Czarny Pan
cieszył się, mając kogoś tak niezwykłego w swoich szeregach, jak Severus Snape.
Każdy znał jego nazwisko.
Przeczesał włosy odchylając głowę do tyłu.
Demon niszczył go. Zjadał
od środka, ciągnął w dół. W ciemność. Tonął i nie było dla niego ratunku. Nawet
w tym momencie, gdy Hermiona dotknęła jego policzka, okazała mu tyle emocji,
które dostrzegł w jej oczach. Myślał, że to już koniec. Jednak mylił się.
I ten głos, głos Lilly... Szkoda, że tak późno go
poznał. Słyszał go setki razy, lecz nie wiedział do kogo należy. Teraz było już
za późno. Może kiedyś, gdyby wiedział, nie musiałby toczyć teraz tej walki. Może
to ten cytat, który usłyszał ''zło
zwycięża dobro"... Zawsze wszyscy powtarzali, ''zło dobrem zwyciężaj''. Ona wypowiedziała go w dzień, gdy to miało się stać.
Gdy Czarny Pan ją zamordował jak
zwierzę...
Spotkał się z nią tego dnia. Kilka godzin
wcześniej. Nie wiedziała co się stanie, ale czuła jak coś się zmienia. Jak
czarna magia przysłania okolicę, niczym jesienna mgła. Nie znała przepowiedni.
Voldemort panoszył się w Dolinie Godryka. Ostrzegł ją, ale na próżno. Czarny
Pan złamał zaklęcia ochronne wokół domu i zabił ją. Te słowa były przestrogą.
Wtedy zdał sobie sprawę z tego, co zrobił. Zaniósł temu szaleńcowi
przepowiednię. Skazał ją na śmierć. Kobietę, którą kochał całe życie. Nie
wybaczy sobie tego nigdy. Będzie z goryczą przeżywał każdy dzień, wiedząc że
ona nie żyje przez niego. Przez jego głupotę i chęć bycia kimś ważnym. Jak
bardzo był głupi. Jak bardzo się mylił. Teraz tonie we własnej czerni, w
goryczy i jadzie. I nie ma dla niego ratunku. Zamykając oczy starał się zmyć ponure myśli,
które z każdą chwilą pogrążały go. Wtedy zrozumiał, że bycie sługą Czarnego
Pana było tragiczną decyzją w jego życiu. Zdał sobie, że to nie jest siła
której szukał.
Nie tak miało być...
Jedna dobra rzecz, którą dostrzegł w tych zdarzeniach to fakt, że
tym razem udało mu się uciszyć demona.
Zniknął, ale czy na długo?
W zasadzie nie wiedział, czemu zamilkł. Zapanował nad sobą.
Może był to głos Lilly? A może
była to ta cholerna Gryfonka?
Nie wiedział. Będzie musiał poświęcić temu
więcej uwagi. Jak bardzo pragnął znaleźć sposób zapanowania nad nim. Usunięcia
go ze swojego ciała i umysłu. Nie wiedział jak to się stało, że tak długo
milczał. Przez kilka ostatnich miesięcy nie dawał o sobie znać.
Z pewnością istnieje sposób ale
jaki?
Nie umiał sobie odpowiedzieć. Biorąc głęboki oddech przemył twarz
gorącą wodą. Dopiero po dłuższej chwili poczuł się lepiej. Jego ciało powoli
się rozgrzewało.
Co będzie z Granger?
Nie był pewien.
Walczyłem z moim demonem.
Pokonałem go, ale nie na długo. Byłem słaby a ona była obok. Czy pamięta co się
działo? Nie sądzę. Nie była przytomna. Potęga magii zamroczyła jej umysł. Nie
może pamiętać.
Wiedział, że jego maska opadła. Wiedział, że każda targająca nim
emocja wymalowana była na jego twarzy. Oczy, które nie zdradzały uczuć były
pełne bólu. Nie mógł jej skrzywdzić. Nie potrafiłby. Ona była czysta, delikatna
i nie naznaczona czarną magią.
Ukrył twarz w dłoniach.
Będzie się zachowywał normalnie. Będzie zimnym i wrednym sobą. Tak
będzie lepiej. Wizja jej ciepłego spojrzenia i tej małej delikatnej dłoni na
jego policzku, nie chciała go opuścić. Poczuł się wtedy lepiej. Ulga, która go
opanowała była nie do opisania.
Nie chciał, by widziała co się z nim dzieje. Nikt nie wiedział, co
tak naprawdę działo się z Severusem Snape'm. Wydarzenia sprzed kilku godzin
zostaną jedynie w jego pamięci. Nikt się nie dowie.
Tak będzie lepiej.
Wiedział, że w jego umyśle te wspomnienia będą bezpieczne. Nawet
sam Czarny Pan nie jest w stanie przeniknąć jego barier.
A Granger? Teraz niech śpi. Musi
odzyskać siły inaczej Albus i Minewa zjedzą mnie żywcem. Podam jej odpowiednie eliksiry i
zajmę się resztą pracy.
Postanowił dokończyć resztę eliksirów, żeby czymś zająć umysł.
Tego potrzebował. Warzenie mikstur uspokajało go. Dopiero teraz przypomniał sobie, że miał
poinformować Dyrektora czy wszystko poszło dobrze.
Wyszedł spod prysznica. Przetarł twarz czarnym ręcznikiem i jęknął
widząc swoje odbicie. Nie mając siły na dalsze przemyślenia, ubrał się i
wyszedł. Zerknął na śpiącą Gryfonkę i bez emocji na twarzy, wyszedł ze swoich
kwater kierując kroki w stronę gabinetu dyrektora.
Czemu taki krótki? :o Nie no, wiem, że ciężko się pisze XD Rozdział jak zawsze świetny :) Niesamowicie oddajesz uczucia Snape'a. Kocham Cię za to <3
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego ;3
Dziękuję :) Cieszę się,że się podoba. Krótki bo taki miał być, chodzi tutaj właśnie o jego uczucia :) niedługo będą następne :*
OdpowiedzUsuń