czwartek, 1 października 2015

Rozdział 7 ''To nie koniec, to się nie skończyło i chyba nigdy nie skończy...''

Czując metaliczny zapach krwi zamknął oczy, wdychał go niczym najpiękniejszą perfumę. Czarka była prawie pełna. Z niezdrową satysfakcją patrzył, jak krew z jej nadgarstka kapie powoli. Słysząc jej głośne bicie serca i szybszy oddech, czuł jak coś w nim się budzi. Już za chwilkę, jeszcze moment i będzie po wszystkim. Wiedział, co za chwilę może się stać. Spinając całe swoje ciało i umysł, starał się opanować.
Nie możesz... to wbrew tobie Severusie...
Proszę nie zabijaj mnie - jej szept obudził go.
Sen, a może cierpliwe czekanie, zostało przerwane. Domagał się uwagi...był głodny...głodny  czarnej magii. Rozpostarł swoje skrzydła,  przysłaniając jego umysł cieniem, którego tak bardzo się bał.
Teraz, teraz możesz to zrobić, jest czyta, magia wpije się w nią jak wampir i nie ucieknie. Zostanie z nią, aż ostatnia kropla krwi nie przesiąknie cieniem. Wypowiedz to, znasz zaklęcie...
Demon mieszkający  w nim nie pozwalał, by nie zwracał na niego uwagi. Trząsł się... wahał się, wpatrując w tą delikatną buzię.
Trzymał ją w rękach niemal martwą. Puste oczy patrzyły na niego bez emocji. Głos...
Głos którego dawno nie słyszał, wypełnił jego uszy. Walczył z nim, uciszał, ignorował ale zawsze z nim był. Gdzieś w środku, w nim, głęboko sam nie wiedział dokładnie gdzie. Szamotał się, kusił i podpowiadał...
Zrób to Severusie, ona jest na granicy... - szepnął - jest tak blisko, tak niewiele brakuje ...
Zamknął oczy starając się nie słuchać.
Już blisko. Wystarczy jedno zaklęcie, tylko jedno, a później sama będzie błagać o więcej. Wiesz, że to będzie dla niej dobre... zyska siłę... będziecie potężni...razem... tylko jedno słowo...
Jego ręce  drżały, umysł zatruwał mu demon mieszkający w nim.
Jest słaba, jej życie zależy od ciebie...ale jej magia jest potężna Severusie, wiesz o tym doskonale...Wypowiedz to jedno zaklęcie...
Czuł jak jego umysł oplatają macki czarnej magii.
 Nie! Niee!! Tak nie może się stać! Nie pozwolisz na to Severusie! Ocknij się!
Coś w jego umyśle starało się, by odnalazł siebie. Na próżno. Coś w nim pękło. Wypowiedział zaklęcie, wbijając w ranę Hermiony różdżkę. Demon tańczył z radości, śpiewał i opanował jego ciało. Wiedział co robi, ale nie panował nad sobą. Czuł jak drży, jej oczy otworzyły się szeroko. Blada skóra poprzecinana czarnymi liniami. W żyłach płynęła czarna magia, którą teraz widział. Z każdym uderzeniem serca była coraz bliżej, aż wniknęła w nie. Przeraźliwy krzyk  dziewczyny rozdarł jego uszy i umysł. Słysząc w głowie śpiew demona, próbował krzyknąć, ale był już tylko martwym wspomnieniem człowieka...To już się stało...

Krzyknął tak głośno jak, tylko dał radę. Czując jak pali go gardło, zerwał się jak oparzony i usiadł na łóżku. Sen...to tylko sen... Oddychał szybko i niespokojnie, serce chciało wyskoczyć mu z piersi a ręce drżały jak u staruszka. Krople potu zmoczyły mu włosy. Otworzył czym prędzej oczy nie wiedząc gdzie jest.
Granger...
Lampa naftowa rzucała blade światło na pomieszczenie. Widząc, jak dziewczyna śpi spokojnie na jego łóżku, zacisnął oczy wypuszczając powietrze. Pojedyncza łza bólu wykradła się i zalśniła w lekkim świetle. To nie koniec, to się nie skończyło i chyba nigdy nie skończy... - Pomyślał zrozpaczony. Podszedł do Hermiony , spała spokojnie oddychając. Teraz będzie już dobrze.
Widok dziewczyny w jakiś sposób go uspokoił. Zegar wskazywał szóstą nad ranem.
Potrzebował gorącego prysznica. Strach, jaki nie opuszczał go odkąd nadcięła nadgarstek, ustał gdy wszystko dobrze się skończyło. Teraz znów się pojawił, oblał go zimny pot. Czuł jaki jest zimny, nie ze względu na chłód panujący w pokoju, lecz ze strachu.
 Wszedł do łazienki. Przystanął i odwrócił się w prawo. Czarne oczy...Tak wiele mógł w nich teraz dostrzec.
Kim jesteś ? Szepnął do swojego odbicia.
Milczało.
Widział oblicze mężczyzny mrocznego, tajemniczego, zniszczonego przez życie. Surowa twarz na co dzień bez emocji, teraz  przepełniona bólem. Smutne spojrzenie, przesycone rozpaczą.
Nie mógł znieść tego widoku. Zamknął oczy.
Gorąca woda oblała jego spięte ciało. Rozluźnił się wzdychając. Każda strużka gorącej wody, stygła na nim momentalnie. Nie wiedział kim, lub czym dokładnie jest jego demon. Mieszkał w nim i dawał o sobie znać. Opanowywał jego ciało bardzo rzadko, choć gdy się budził, tracił panowanie nad sobą. Nie znał sposobu pozbycia się go. Żywił się czarną magią. Gdy na początku służył z zapałem Voldemortowi, bestia sama się żywiła, czerpiąc siłę z jego złych poczynań. Z każdego użytego niewybaczalnego zaklęcia, z każdego mordu i tortury. Teraz, gdy od niemal dwudziestu lat pracuje dla Zakonu demon budzi się i domaga uwagi. Chce wykorzystać każdą okazję, aby się pożywić. Kiedyś ulegał mu, co sprawiało że każdy się go bał, a jego Pan był zadowolony. Czarny Pan cieszył się, mając kogoś tak niezwykłego w swoich szeregach, jak Severus Snape. Każdy znał jego nazwisko.
Przeczesał włosy odchylając głowę do tyłu.
 Demon niszczył go. Zjadał od środka, ciągnął w dół. W ciemność. Tonął i nie było dla niego ratunku. Nawet w tym momencie, gdy Hermiona dotknęła jego policzka, okazała mu tyle emocji, które dostrzegł w jej oczach. Myślał, że to już koniec. Jednak mylił się.
 I ten głos, głos Lilly... Szkoda, że tak późno go poznał. Słyszał go setki razy, lecz nie wiedział do kogo należy. Teraz było już za późno. Może kiedyś, gdyby wiedział, nie musiałby toczyć teraz tej walki. Może to ten cytat, który usłyszał ''zło zwycięża dobro"... Zawsze wszyscy powtarzali, ''zło dobrem zwyciężaj''. Ona wypowiedziała go w dzień,  gdy to miało się stać.

Gdy Czarny Pan ją zamordował jak zwierzę...

 Spotkał się z nią tego dnia. Kilka godzin wcześniej. Nie wiedziała co się stanie, ale czuła jak coś się zmienia. Jak czarna magia przysłania okolicę, niczym jesienna mgła. Nie znała przepowiedni. Voldemort panoszył się w Dolinie Godryka. Ostrzegł ją, ale na próżno. Czarny Pan złamał zaklęcia ochronne wokół domu i zabił ją. Te słowa były przestrogą. Wtedy zdał sobie sprawę z tego, co zrobił. Zaniósł temu szaleńcowi przepowiednię. Skazał ją na śmierć. Kobietę, którą kochał całe życie. Nie wybaczy sobie tego nigdy. Będzie z goryczą przeżywał każdy dzień, wiedząc że ona nie żyje przez niego. Przez jego głupotę i chęć bycia kimś ważnym. Jak bardzo był głupi. Jak bardzo się mylił. Teraz tonie we własnej czerni, w goryczy i jadzie. I nie ma dla niego ratunku.  Zamykając oczy starał się zmyć ponure myśli, które z każdą chwilą pogrążały go. Wtedy zrozumiał, że bycie sługą Czarnego Pana było tragiczną decyzją w jego życiu. Zdał sobie, że to nie jest siła której szukał.

Nie tak miało być...

Jedna dobra rzecz, którą dostrzegł w tych zdarzeniach to fakt, że tym razem udało mu się uciszyć demona.
 Zniknął, ale czy na długo?

W zasadzie nie wiedział,  czemu zamilkł. Zapanował nad sobą.

Może był to głos Lilly? A może była to ta cholerna Gryfonka?

 Nie wiedział. Będzie musiał poświęcić temu więcej uwagi. Jak bardzo pragnął znaleźć sposób zapanowania nad nim. Usunięcia go ze swojego ciała i umysłu. Nie wiedział jak to się stało, że tak długo milczał. Przez kilka ostatnich miesięcy nie dawał o sobie znać.

Z pewnością istnieje sposób ale jaki?

Nie umiał sobie odpowiedzieć. Biorąc głęboki oddech przemył twarz gorącą wodą. Dopiero po dłuższej chwili poczuł się lepiej. Jego ciało powoli się rozgrzewało.

Co będzie z Granger?

Nie był pewien.

Walczyłem z moim demonem. Pokonałem go, ale nie na długo. Byłem słaby a ona była obok. Czy pamięta co się działo? Nie sądzę. Nie była przytomna. Potęga magii zamroczyła jej umysł. Nie może pamiętać.

Wiedział, że jego maska opadła. Wiedział, że każda targająca nim emocja wymalowana była na jego twarzy. Oczy, które nie zdradzały uczuć były pełne bólu. Nie mógł jej skrzywdzić. Nie potrafiłby. Ona była czysta, delikatna i nie naznaczona czarną magią.
 Ukrył twarz w dłoniach.
Będzie się zachowywał normalnie. Będzie zimnym i wrednym sobą. Tak będzie lepiej. Wizja jej ciepłego spojrzenia i tej małej delikatnej dłoni na jego policzku, nie chciała go opuścić. Poczuł się wtedy lepiej. Ulga, która go opanowała była nie do opisania.
Nie chciał, by widziała co się z nim dzieje. Nikt nie wiedział, co tak naprawdę działo się z Severusem Snape'm. Wydarzenia sprzed kilku godzin zostaną jedynie w jego pamięci. Nikt się nie dowie.

 Tak będzie lepiej.

Wiedział, że w jego umyśle te wspomnienia będą bezpieczne. Nawet sam Czarny Pan nie jest w stanie przeniknąć jego barier.

A Granger? Teraz niech śpi. Musi odzyskać siły inaczej Albus i Minewa zjedzą mnie żywcem. Podam jej odpowiednie eliksiry i zajmę się resztą pracy.

Postanowił dokończyć resztę eliksirów, żeby czymś zająć umysł. Tego potrzebował. Warzenie mikstur uspokajało go.  Dopiero teraz przypomniał sobie, że miał poinformować Dyrektora czy wszystko poszło dobrze.
Wyszedł spod prysznica. Przetarł twarz czarnym ręcznikiem i jęknął widząc swoje odbicie. Nie mając siły na dalsze przemyślenia, ubrał się i wyszedł. Zerknął na śpiącą Gryfonkę i bez emocji na twarzy, wyszedł ze swoich kwater kierując kroki w stronę gabinetu dyrektora. 

2 komentarze:

  1. Czemu taki krótki? :o Nie no, wiem, że ciężko się pisze XD Rozdział jak zawsze świetny :) Niesamowicie oddajesz uczucia Snape'a. Kocham Cię za to <3
    Nie mogę doczekać się następnego ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :) Cieszę się,że się podoba. Krótki bo taki miał być, chodzi tutaj właśnie o jego uczucia :) niedługo będą następne :*

    OdpowiedzUsuń