- Ja to bym wypił kawę, bo sie to szybko chyba nie
skończy, cholibka - westchnął Hagrid i podszedł do Molly aby ta uraczyła go
pobudzającym płynem.
- Hermiona - Ginny przytuliła ją mocno - Bogowie, co
teraz? Ja...nie wiem co powiedzieć - usiadła na zwolnionym przez półolbrzyma
krześle.
- Nic nie mówcie, nie musicie. Ja wiem kim jestem, i choćbym
miała zapłacić najwyższą cenę, nie dam im skrzywdzić tych dzieci - brązowooka
omiotła spojrzeniem przyjaciół. Jak to dobrze ich mieć.
- Nie - wtrącił Potter - Wszyscy ryzykujecie dla mnie ,
bo to ja jestem tym cholernym Wybrańcem. Ilu już przeze mnie zginęło a ile
musi? Nie Hermiona, nie zgadzam się, musi być jakiś sposób - chłopak trząsł się
ze zdenerwowania. Wbrew pozorom, wciąż myślał o osobach z jego otoczenia.
Syriusz nie żyje, Remus wystarczająco już przeszedł, a Weaslay'e? O nich za
dużo by mówić... a reszta? Zbyt wielu...
- Co chcesz niby zrobić? W kamień ją zamienisz? Oni
wszystkiemu dadzą radę - Ron pobladł przez co jego włosy wydawały się bardziej
krwiste.
- Chłopaki, szkoła jest chroniona, pociąg też. Upadnie po
jakimś czasie, będą musieli długo się starać. Zakon będzie walczył z całych
sił, wiecie jaka jest cena .
- A my znamy plan, tak jak mówił Dumbledore - Ginny
dostrzegła iskrę w tym zamieszaniu - Snape nam pomoże - uśmiechnęła się blado.
- Snape? Durna jesteś - brat Wiewiórki skrzywił się -
Sama widzisz, ten facet jest jak kawał lodu albo głaz. Nic go nie rusza, a co dopiero
życie jednej uczennicy .
- Dumbledore mu ufa, i my też powinniśmy - Remus usiał
obok Wybrańca .
- Jemu? Jemu? Czy Ty go nie znasz?
- To przecież Snape! - Ron szczerze go nienawidził.
- Znam Harry i to znacznie dłużej od ciebie - wilkołak
był zdenerwowany .
- Wiesz kim jest, wiesz co robił i co nadal robi! -
dobrze, że Hermiona rzuciła zaklęcie wyciszające.
- Harry nie możesz... - Ginny zaczęła nieśmiało.
- Mogę! To śmierciożerca! Ron ma rację - zgrzytnął
zębami.
- Zaślepia Cię nienawiść - przyjaciel jego ojca zaczął
podnosić głos.
- Nie!
- A właśnie, że tak! Zobacz ilu nas jest, jak niewielu
zostało - Lupin starał się opanować i jakoś przekonać Pottera.
- Tak, tylko wiesz czemu tak jest. Dlaczego to wszystko
się dzieje, giną przez niego! To on zaniósł temu popaprańcowi wiadomość, ta
cholerną przepowiednię! - chłopak naprawdę nie dawał się przekonać. Za dobrze
pamiętał zdarzenia związane ze znienawidzonym nauczycielem.
- Harry... uspokój się, nie powinniśmy się kłócić, to do
niczego nie prowadzi. Jeśli Dumbledore
mu ufa, to powinno Ci wystarczyć, jemu ufasz prawda? Severusowi też powinieneś.
- Remus ma rację -
Hermiona odezwała się cicho - chyba powinniśmy mu zaufać.
- Nie bądź uparty, jest wojna, na kogo innego możemy
liczyć niż na siebie? - starszy czarodziej położył mu rękę na ramieniu -
przemyśl to Harry. Ten jedynie przymknął oczy i kiwnął głową niemal
niezauważalnie.
- Powariowaliście?! Czy jak? - Ron się oburzył - To
Snape! - spojrzał na swoich przyjaciół i siostrę. Harry nic nie odpowiedział,
patrzył jedynie na zaciśnięte pięści.
- Tak się składa, że doskonale wiem kim on jest. Miałem z
nim wystarczająco wiele do czynienia - wyprostował się i Hermiona dostrzegła jakąś zmianę - Postaram
się go chociaż tolerować, choć nie będzie to proste. Ale jeśli zobaczę, że podczas
tego ataku coś ci zrobi, nie ręczę za siebie.
Wstał i poszedł pogadać z Nevilem.
- A wy? Zamierzacie mu zaufać? - rudzielec rzucił
szorstko.
- Tak Ron, zamierzam. Nie będzie to łatwe i zajmie mi
sporo czasu, ale powinniśmy. Posłuchaj Remusa - popatrzyła błagalnie na
chłopaka.
- Jesteście walnięci, mam to gdzieś czy mu ufacie czy
nie, ja nie zamierzam - warknął i zniknął w tłumie.
Jego siostra objęła Granger ramieniem - Nie słuchaj go,
to kretyn. Wiem, że jest wojna i dzieją się straszne rzeczy, ale to co ma się
za niedługo stać to jakieś szaleństwo - starała się wesprzeć przyjaciółkę.
- Dziękuję Ginny, że ze mną jesteś - przytuliła ją. Zza
ramienia rudej zauważyła jak jej profesorka blado się do niej uśmiecha.
Wykrzywiła i swoje usta czymś w rodzaju uśmiechu. Rzuciła szybko okiem za tą
jedną charakterystyczną postacią ale nie
napotkała jej. Uwalniając się z uścisku młodszej dziewczyny wpadła w ręce jej
matki.
- Hermiono kochanieńka, co za wariactwo - poczuła, że sie
dusi.
- Pani Weaslay - wydusiła - nie mogę oddychać. Ta szybko
poluźniła uścisk
- Albus wie co
robić - położyła swoją dłoń na jej policzku. Poczuła, że bardzo brakuje jej
rodziców - Wierzę, że nic Ci nie będzie. Nie damy Cię skrzywdzić - jak ona
kochała tą kobietę.
- Dziękuję - wyszeptała, chciała jeszcze coś dodać ale w
tej chwili zjawił się dyrektor.
Dumbledore stanął na środku - Usiądźcie proszę. Każdy
zajął swoje miejsce. - Jest wiele spraw, które musiałem przemyśleć. Teraz
chciałabym abyście mnie wysłuchali. - Każdy i tak wlepiał już swoje oczy w
staruszka mając nadzieję, że coś wymyślił. Jakieś racjonalne wyjście- To są niecałe dwa tygodnie do końca wakacji,
czyli do nieuniknionego ataku na pociąg. Mamy trochę czasu aby obmyślić plan,
który nie pozwoli Voldemortowi przejąć mugolaków - tu jak gdyby z nutką obaw
spojrzał na pannę Granger - Każdy z was dostanie odpowiednie zadanie. Jesteście
członkami Zakonu Feniksa, walczycie przeciwko największemu złu dotychczas
znanemu. Wiem, że macie obawy, ale niech każdy pomyśli o swoich bliskich. Walczcie
dla nich - każdy każdemu się przyglądał, wszyscy którzy tu byli, byli jedną
wielką rodziną. Znali cenę wojny. - Severus po każdym spotkaniu będzie miał
nowe informacje. Wiem też, że nie wszyscy darzycie go zaufaniem ale powinniście
go choć tolerować. Będzie nam bardzo pomocny. - Młodszy czarodziej
przysłuchiwał się staruszkowi z kamienną twarzą.
- Przejdźmy do zadań. Z waszą trójką porozmawiam później
- wskazał na świętą trójcę.
- Nevile, chciałbym abyś razem z Panią Sprout pracował w
szklarniach. Wiem, że jesteś dobry z zielarstwa - uśmiechnął się do
zaczerwienionego chłopaka, który skinął głową i poczuł się bardziej pewny
siebie - Będziecie dostarczać rośliny dla Pani Pomfrey i profesora Snap'a
- Ginewro, prosiłbym cię oraz Pannę Lovegood o kontrolowanie
sów które będą przylatywać teraz w czasie wakacji do Hogwartu. Zostało tam
kilku mugolaków.
- Oczywiście profesorze - zgodziły się.
- Remusie chciałbym abyś razem z Alastorem i Arturem
obmyślili na razie jakiś plan odparcia ataku. Trzeba od czegoś zacząć.
Dopracujemy go gdy będzie już jakaś wstępna wizja. Panny Patil - dwie
identyczne twarze spojrzały na niego - Słyszałem, że znacie niemal wszystkich w Hogwarcie, wiem
że sporo uczniów darzy was zaufaniem. Chciałbym abyście były wsparciem dla
najmłodszych roczników z trzecim włącznie - Dziewczynom nie do końca spodobał
się plan.
- Damy radę - zgodziły się we dwie.
- Fred, George - kolejne dwie identyczne twarze -
Zorganizujecie każdemu z członków zakonu po kilka ciekawych gadżetów z waszego
sklepu - zauważył jak chłopcy się ucieszyli.
- Jasne, nie ma problemu - rzucili unisono.
- Jak na razie to chyba tyle. Prosiłbym o sumienność w
wykonywanych zadaniach. Wiecie jak jest to dla nas wszystkich ważne. Jeśli ktoś
zauważy coś podejrzanego, niezwłocznie kontaktuje się z profesor McGonagall,
Remusem, Alastorem lub Horacym. Możecie też zwrócić się o pomoc do mnie lub
Severusa jeśli nas złapiecie. Pan Filch będzie sprawdzał przedmioty wnoszone do
zamku, ale to będzie się tyczyło bardziej ślizgonów. To tyle. Dziękuję, że
przyszliście - uśmiechnął się. Powoli wszyscy zaczęli się rozchodzić.
- Panno Granger
czy mógłbym prosić na słówko? - Dumbledore stał w drzwiach do
sąsiedniego pokoju.
- Oczywiście, już idę - zamknęła drzwi. Gdy staruszek
usiadł i nakazał jej zrobić to samo, zaczął mówić powoli.
- Hermiono, widzę że jesteś przerażona. Wszyscy jesteśmy
- słuchała go spokojnie - Zrobimy wszystko, abyś była bezpieczna - uśmiechnął
się blado. Kiwnęła głową. - Mam też zadanie dla ciebie. Jesteś bardzo mądrą
czarownicą, chciałabym abyś pomagała Severusowi.
To zdanie walnęło ją prosto warz, jak gdyby ktoś nagle ją
kopnął i to całkiem mocno. Że jak? Ona? Z nim? Nieee... jednej doby nie przeżyje,
a doba to i tak byłby sukces.
- Ja... Profesorze, ja nie dam rady - szok i dziwne
przerażenie zarazem wymalowane na twarzy dziewczyny rozbawiło go.
- Jestem pewien, że poradzisz sobie. Nie zapominam o
waszych relacjach ale to jest priorytet. Musicie schować wasze animozje.
Eliksiry będą nam potrzebne, chyba nie muszę tłumaczyć jak bardzo.
Kiwnęła głową - Rozumiem, ale nie wiem czy długo tak
wytrzymamy. Ja będę się starać - odpowiedziała spokojnie.
- Cieszę się, ale jest jeszcze jedna sprawa - spojrzał na
nią zza okularów połówek jakby oceniająco.
- W związku z tym atakiem trzeba opracować plan, tak jak
mówiłem ale chodzi mi tutaj o ciebie Hermiono i Severusa. Musicie ustalić
między sobą co będziecie robić, jak się zachować. Nie zdziwiłbym się, gdyby to
do niego Voldemort zwrócił się o porwanie ciebie. Obaj jesteśmy tego niemal
pewni. - Słuchała go doskonale wiedząc, jak ważna jest jego rola podwójnego
szpiega. - Nie jestem zadowolony z tego co ma się wydarzyć, naszym zadaniem
jest pomóc tobie i reszcie dzieci. Ufam, że porozumiesz się z Severusem, tutaj chodzi nie tylko o
twoje życie - ściszył głos.
- Tak profesorze, jestem w sanie podołać zadaniu -
odpowiedziała spokojnie.
- Doskonale, to wszystko. Jeśli będziesz czegoś
potrzebować, wiesz gdzie mnie znaleźć - tymi słowami dał jej do zrozumienia, że
już może sobie pójść.
- Do widzenia panie dyrektorze - już była przy drzwiach
gdy zlecił jej przyprowadzić Rona.
Po trzech uderzeniach w drzwi, pojawiła się ruda głowa
chłopaka.
- Usiądź Ron - wskazał na krzesło w którym przed chwilą
siedziała Hermiona - Jest jedna rzecz, o którą chciałbym cię prosić - popatrzył
na chłopaka pytająco - Czy zauważyłeś coś dziwnego w zachowaniu Harrego? Zapytał
ostrożnie przyglądając mu się.
- W zasadzie to chyba nic, profesorze - chłopak nie był
pewny. Zawsze widział gdy Harry miał te dziwne wizje i sny. Wtedy krzyczał,
drżał przez sen lub strasznie się pocił. - Nie przypominam sobie, aby przez
ostatni czas jakoś inaczej się zachowywał - przyglądał się dyrektorowi. - Czy
coś powinienem widzieć?
- Tak tylko zapytałem.
Sam wiesz, że Harry miewa różne
wizje i koszmary. Został naznaczony czarną magią, każdy by po niej miał
koszmary. Chciałbym, abyś miał oko na niego, jesteście niemal nierozłączni.
Jesteś jego najlepszym przyjacielem, jeśli coś będziesz widział, proszę
informuj mnie natychmiast.
- Oczywiście, ale czy Harremu coś teraz grozi? Wie pan,
teraz kiedy ON jest w pobliżu? - Ron był trochę przestraszony.
- Nie bardziej niż nam wszystkim - po mówić mu wszystko?
Kiedyś sam się dowie. Jeszcze nie czas.
- To nie wszystko Ronaldzie, jest jeszcze jedna sprawa.
Zadanie Harrego jest bardzo trudne, wymagać będzie czasami pomocy - mówił
powoli, wciąż patrząc wprost w oczy chłopaka - Odnalezienie horkruksów jest co
raz trudniejsze, Voldemort dobrze je ukrył. Gdy nadejdzie taka potrzeba,
poproszę cię o pomoc, i żądam - to nie jest prośba, abyś mu jej udzielił bez
względu na to co będzie się działo. Zrozumiałeś? - gdzie podział się ten miły
staruszek? Zdecydowanie i powaga sprawiły iż Ron zaniemówił. Ostatnio wydzierał
się na wszystkich i wszystko ale teraz brakło mu słów. -Ronaldzie? Ponowił
pytanie.
- Tak panie profesorze, zrobię wszystko co trzeba -
powiedział cicho. Nagle jego rola stała się ważna. Będzie mój być kimś więcej
niż tylko osobą z otoczenia wielkiego
Harrego Pottera.
- Cieszę się, że mogę na ciebie liczyć. Możesz zawołać
Harrego? - to oznaczało koniec rozmowy.
Po kilku sekundach zjawił się Harry.
- Usiądź chłopcze - wskazał mu miejsce - chyba wiesz
czemu cię wezwałem.
- Tak panie profesorze - uważnie przyglądał się
siwobrodemu. Ten obrzucił go zagadkowym spojrzeniem
- Czy jest coś, o
co chciałabyś zapytać Harry? - Dumbledore miał dziwną moc odgadywania czy i co
kogoś gryzie.
- Tak - tu go zaskoczył - Co się stanie z Hermioną? -
mógł spodziewać się tego pytania.
- Będziemy ją chronić jak tylko się da - zapewnił.
- To Snape będzie musiał ją zabrać - bardziej stwierdził
niż zapytał.
- Harry to nie takie proste. Czarny Pan ufa Severusowi , a
on należy do śmierciożerców. Wiesz jakie dostali zadanie. Tak, to on będzie
musiał zabrać Hermionę. Ja ufam Severusowi i wiem, że to z nim będzie tam
najbezpieczniejsza - widział jak bardzo chłopakowi nie podoba się ta wizja.
- Zawsze był jego sługusem, to przez niego moi rodzice
nie żyją - zacisnął pięści - A teraz mamy powierzyć życie Hermiony jemu? - nie wierzył, że dyrektor to
powiedział.- Sam pan wie jaki on jest, musi być inne wyjście...
- Nie ma Harry, nie ma i doskonale o tym wiesz, prawda? -
spojrzał na niego zdejmując okulary. Teraz widział przekonanie na tej lekko
pomarszczonej twarzy. Remus chyba miał rację, niewielu osobom mogli zaufać.
- Tak - odpowiedział słabo - ale jeśli cokolwiek się
stanie - zacisnął usta.
- Spokojnie chłopcze, on będzie wiedział co robić -
zapewnił go - Ale nie do końca po to cię tu wezwałem. Nie umknęło zapewne
twojej uwadze, że często gdzieś znikam.-
Potter kiwnął głową.
-Jak mniemam jesteś ciekaw czy coś odnalazłem, otóż tak.
Jestem na tropie, i czuję że nasz cel jest co raz bliżej. Już niedługo Harry.
Kiedy będę wiedział, wezwę cię i tu ponawiam moją prośbę a raczej rozkaz.
Wykonasz wszystko o co cię poproszę, bez słowa, zrozumiałeś? - Zapytał chłodno.
- Tak panie profesorze - chciał wyczytać coś więcej z tej
zagadkowej twarzy, ale nie potrafił. - Kiedy?
- Nie jestem pewien, ale za kilka dni będę miał pewność.
Wtedy dam ci znak.
- Rozumiem - potrząsnął lekko głową jednocześnie
wyłamując palce.
- Możesz już iść, wyglądasz na zmęczonego - Staruszek
skierował się do drzwi - Dobranoc Harry.
- Dobranoc panie profesorze - powiedział cicho. Po
szybkiej wieczornej toalecie położył się w swoim łóżku. Nora była jego domem,
jakby nie patrzeć spędzał tu każdy wolny czas.
To już niedługo, jeszcze tylko troszkę i będzie po
wszystkim. Na zawsze... Ach jaka piękna to wizja...
Już drugi raz czytam ten rozdział :) wczoraj nie miałam jak skomentować :p jest ciekawy. Nie mogę się już doczekać następnego ❤
OdpowiedzUsuń