piątek, 15 kwietnia 2016

Rozdział 21 ''Nikt nie odgadnie, co knuje los...''




Nie zwracając uwagi czy ktoś za  nią idzie czy nie, niemal biegła do swojej komnaty, zatrzasnęła drzwi zabezpieczając je zaklęciem. Usiadła na łóżku i zakryła usta dłońmi. Co to było? Co to miało znaczyć? Przywołała pióro i pergamin spisując wszystko co usłyszała.
Nie wiedziała co oznaczają te słowa, ale coś w środku mówiło jej, że to bardziej skomplikowane i bardzo istotne, tak jak przepowiednia dotycząca Harrego.
Nie wiedziała co się z nią dzieje, czuła jakiś wewnętrzny niepokój, strach i coś dziwnego czego nie umiała opisać.
Zdjęła sukienkę i poszła wziąć gorący prysznic aby zmyć z siebie te dziwne odczucia.
Zastanawiała się czy komuś się przyznać że to słyszała? Czy powinna w ogóle to usłyszeć? Coś jej nie pasowało w tych słowach. Nie umiała przetłumaczyć sobie tej przepowiedni.  Może powinna porozmawiać z Dumbledorem? On by ją zrozumiał... A może ze Snapem? Coś mówiło jej, że sprawa sama prędzej czy później się wyda. A co jeśli on wiedział, że tam była? Jeśli jutro przyjdzie jej zmierzyć się z nim?
Ogień w kominku palił się żywo, wypełniając komnatę przyjemnym ciepłem. Czując zmęczenie, poszła spać, choć myśli wirowały jej w głowie.
Tak po prawdzie to mogła porozmawiać tylko z Ginny. Swoją drogą sądziła, że Sybilla wygłasza fałszywe przepowiednie, ale po tym co usłyszała, musiała zmienić zdanie. Jak śmiał? Jak mógł ich sprzedać? Nienawidził Jamesa ale to nie znaczy, że mógł decydować o jego losie... Co za drań... A ona zaczynała się do niego przekonywać i sama, zapłaciłaby za to największą cenę. Harry powinien wiedzieć, a może już wie, tylko jej nie powiedział?
Natłok myśli zmęczył ją jeszcze bardziej, zasnęła niespokojnym snem.

***

Hermiona spała długo, widząc deszcz i mgłę za oknem nie miała wcale ochoty wstawać. Wspomnienia z nocy odbijały sie jej w głowie głuchym echem. Wstała przed obiadem, ubrała się ciepło i weszła do pokoju wspólnego gdzie Ginny siedziała sama czytając książkę.
- Co taka zgaszona? - ruda popatrzyła na zmęczoną twarz przyjaciółki.
- Ciebie tez miło widzieć - uśmiechnęła się blado - Idziesz na obiad?
- A to już? - zerknęła na zegar.
- Tak już albo raczej, dopiero - mruknęła.
- Co z tobą, wczoraj nie wyglądałaś jak widmo. Coś się stało?
- I tak i nie... długa historia , opowiem ci później, możemy już iść?
- Tak, jasne.
Idąc do Wielkiej Sali rozmawiały o balu. Jak Ginny bawiła się Harrym, jak Ron robił z siebie pośmiewisko z Lavender itd. Obiad upłynął im na plotkach.
- Ginny może spędziłybyśmy razem trochę czasu? Chciałam ci coś opowiedzieć - zapytała gdy szły w stronę wieży.
- Chętnie. Harry i Ron śpią, wróciliśmy o 4:00 to teraz odsypiają - parsknęła.
- To zapraszam do mnie na gorącą czekoladę - uśmiechnęła się. Po kilku minutach były już w komnatach Hermiony.
- Jeszcze się nie urządziłaś? - spojrzała na wybrakowany salon i zakurzone półki.
- Nie, nie miałam czasu. Może mi pomożesz?
- Cóż, nawet nie wiem od czego zacząć - rozglądnęła się dookoła.
Widać było, że dawno nikt tu nie sprzątał. W hollu wisiały zakurzone obrazy, szafa też nie wyglądała najlepiej, na półkach warstwa kurzu. Salonik byłby przytulny gdyby nie podarta brązowa sofa, gobelin również pokryty warstwą kurzu, na ścianach po bokach wisiały mosiężne misy na olej by płonął w nich ogień. Wielkie półokrągłe okno na wprost wejścia dawało piękny widok na góry. Mieścił się tutaj także spory kominek przed którym na kamiennej podłodze położony był dywan, uszyty z białych lisich futer oraz ciemnobrązowa meblościanka, z przeszklonymi szafkami i barek. Łazienka nie była najgorsza, wymagała tylko uprzątnięcia. Sypialnia dość duża, z wielkim łóżkiem przy którym stały szafki nocne,  wisiał nad nim baldachim w kolorach Gryffindoru, ogromna pięknie rzeźbiona szafa naprzeciw, wąskie okno po lewej stronie łóżka i mały stolik. Była tutaj też toaletka co bardzo ucieszyło obie dziewczyny. Jedynie gabinet nie wymagał przemeblowania, wystarczyło pozbyć się kurzu.
- Hmm, zaczniemy od ogółu, trzeba pozbyć się kurzu i pajęczyn, później zmienimy meble i dodamy kilka rzeczy - Hermiona już podwinęła rękawy, i wyciągnęła różdżkę przed siebie - Gotowa? - otworzyła okno w salonie na oścież.
- Tak, gotowa - zakasała rękawy i stanęły obok siebie - Ja z lewej ty z prawej?
- Tak, zaczynajmy - machały różdżkami wypędzając kurz i pajęczyny przez okno, zajęło im to sporo czasu, oczyściły każde pomieszczenie - Od razu lepiej.
Wyciągały plamy  z  ciężkich kotar, dywanów i gobelinów oraz baldachimu z sypialni. Meble zostały odświeżone, przesunięte i dodane nowe, które Hermiona transmutowała z kilku kamyków,  znalezionych w jednej z szuflad. Komnaty zostały wywietrzone lecz zrobiło się przez to zimno. Ginny rozpaliła ogień w kominku i od razu zrobiło się milej, zapłonął też ogień w misach, zajęła się też łazienką. Pani prefekt przeszła do sypialni. Oczyściła okno, zasłonę oraz duży kamienny parapet. Widziała w jednym z mugolskich domów taki parapet, transmutowała strzępki szmatki w materac, koc i poduszki by je na nim ułożyć, miło będzie usiąść i popatrzeć przez okno. Komnaty nabrały nowych kolorów, swoistego wyrazu i ciepła.
Rozpakowała swój kufer, wyjęła wszystkie książki układając po kolei na półkach w gabinecie. Ginny zorganizowała jej szafę aby było szybciej. Po wszystkich porządkach i przemeblowaniach mogły wreszcie usiąść spokojnie i czegoś się napić.
- Czas na odpoczynek - Hermiona usiadła z westchnięciem na sofie przed kominkiem - Super nam poszło, dziękuję ci - przytuliła ją mocno.
- Cieszę się, że mogłam ci pomóc - nieco ją to wszystko zmęczyło.
- Herbata czy gorąca czekolada?
- Czekolada - ruda uśmiechnęła się - Jak zawsze.
- Sigi - mała skrzatka skłoniła się po chwili .
- Masz swojego skrzata? Przecież walczyłaś o ich wolność - zdziwiła się.
- Tak, ale niektórych rzeczy nie można zmienić. Sigi przynieś nam gorącą czekoladę, cisto migdałowe i półmisek orzechów - poleciła.
- Oczywiście panienko, coś jeszcze?
- Nie to wszystko - i zniknęła.
- O czym chciałaś porozmawiać? - młodsza gryfonka przyjrzała się przyjaciółce - Coś się stało, widzę to.
- Och, Gin jak ja mam ci to powiedzieć...
- O co chodzi? O Rona? Coś ci zrobił? - aż wyprostowała się w miejscu.
- Nie, nie to nie to... tylko... - podeszła do barku i wyjęła z niej małą skrzyneczkę, a z niej kawałek pergaminu - Przeczytaj. Nie zdążyła podać jej kartki, bo w tej chwili zjawiła się skrzatka z deserem.
- Dziękuję ci Sigi, możesz odejść - i zostały same - Proszę, czytaj powoli - podała jej  zapisany pergamin.
Ruda czytała słowa za słowem starając się je zapamiętać. Z każdą linijką tekstu na jej twarzy malowało się zdziwienie pomieszane z przerażeniem.  Po chwili odłożyła pergamin na drewniany stolik.
- Co to znaczy? Skąd to masz? - zapytała przestraszona.
Hermiona opowiedziała jej wszystko co się stało. Młodsza dziewczyna słuchając jej nie mogła uwierzyć w tą opowieść. Nie opowiedziała, że to Snape zaniósł przepowiednię Voldemortowi.
- Ty chyba nie mówisz poważnie, przecież nikt od tak nie wygłasza przepowiedni! A to są dwie!
- Wiem o tym, ale to prawda, są prawdziwe, myślisz  że chciałoby mi się wymyślać takie wierszyki?
- Nie, nie o to mi chodzi - spoważniała - Tylko to wszystko jest jakieś dziwne.
- Mnie to mówisz? Masz pojęcie jak się czułam? Siedziałam tam i odebrałam sobie głos żeby nie krzyknąć.
- Ktoś jeszcze wie?
- Nie, powiedziałam tylko tobie. Jak myślisz, czego ona może się tyczyć? Chciałam iść z tym do Dumbledora ale go nie ma.
- Nie wiem Hermiono, sądzisz że to dobry pomysł, żeby mu o tym powiedzieć?
- A komu mądrzejszemu mogę? To poważne, a ze Snap'em na pewno nie porozmawiam. Nie może wiedzieć, że to słyszałam.
- Wiem o tym, ten facet jest nienormalny...
Siedziały w chwili ciszy, każda zastanawiała się nad znaczeniem tych słów. Nic nie przychodziło im do głowy.
- Hmm, pierwszej nie rozumiem, ale druga wydaje się łatwiejsza. Zobacz -

Wybraniec poznał jak pokonać,
Tego - Którego - Imienia - Nie - Wolno - Wymawiać

- Myślę, że tu chodzi o Harrego, on jest wybrańcem, szuka horkruksów, a Dumbledore mówił, że to jedyny sposób na jego pokonanie.
- Tak, kto zniszczy je wszystkie ten go pokona - Hermiona zaczynała rozumieć -

Troje wyruszy by znaleźć to co sekret stanowi...
Wyprawa to będzie niebezpieczna,

- Tu chyba chodzi o nas... O mnie, o Harrego i o Rona, zawsze jesteśmy we trójkę, wszyscy wiemy co trzeba zrobić... - powiedziała półgłosem - Teraz nigdzie nie jest bezpiecznie, a szukając części jego duszy będzie jeszcze niebezpieczniej...
- Tak, chyba masz rację, ale -

będą tam gdzie srebrne godło węża widnieje ...
Lwica upadnie i ostrze krwią spłynie,

- Tego nie rozumiem. Srebrne godło węża... Slytherin! Oni mają węża w godle, srebrny wąż na zielonym tle!
- Racja, też o tym pomyślałam, ale Ginny to bez sensu...
- Druga linijka mnie zastanawia... Czy to oznacza zwycięstwo ślizgonów nad nami? - spanikowała.
- Jeśli wcześniej mowa o nas, to znaczy że coś się stanie, będą tam... tylko gdzie dokładnie? W salonie ślizgonów? Nie... to nie może być tak, coś tu nie gra.
- Skoro mowa o wężu to z pewnością chodzi o ślizgonów, później mowa o lwie, w naszym godle jest lew.
- Tak, wiem, tylko co to znaczy, mowa o ostrzu, czy oni nas...
- Czy was zabiją? - głos młodszej dziewczyny był drżący.
- Tak ...
- Hermi to tylko jakaś chora przepowiednia...
- Snape mówił na wieży, że przeznaczenie przepowiedni zależy od jej interpretacji.  Zależy, kto jak co rozumie i na co sobie tłumaczy dane słowa i sytuacje.
- To można tłumaczyć na wiele możliwości, nic nie jest tu powiedziane bezpośrednio, nawet że to tyczy się was.
- Ale ja mam takie przeczucie Gin, że to właśnie o nas chodzi...

a ten któremu światło przepowiedziano,
w końcu mroku udział mieć będzie...

- A tego to już kompletnie nie rozumiem - najmłodsza z Wealse'yów opadła na oparcie kanapy.
- Sama nie wiem, całą  noc te słowa krążyły mi po głowie ale nic nie wymyśliłam.
- Komu jeszcze coś przepowiedziano? Jest jeszcze jakaś przepowiednia?
- Tylko ta, którą wygłosiła wcześniej, a przynajmniej tyle wiem.
- Ale  nie wiemy kogo tyczy się pierwsza.
- I tu jest czarna dziura, nie wiemy w zasadzie nic.
- To wszystko jest dziwne. Myślisz, że Snape wiedział, że tam byłaś? - Ginny przyglądała się jej badawczo.
- Nie wiem, przez chwilę miałam wrażenie, że tak, zaskrzypiały pode mną schody. Ten facet wie więcej, niż komukolwiek mogłoby sie wydawać. Boję się konfrontacji...
- Może będzie chciał normalnie porozmawiać? Chyba potrafi?
- Potrafi, ale to jest wszystko takie zawiłe, niezrozumiałe i tajemnicze. Co ja mu powiem? Że co ja tam robiłam? - wstała i podeszła do okna zawieszając myśli w ciemności.
- Hermiono jesteś mądra, dojrzała i potrafisz rozmawiać. Od tych przepowiedni zależy nie jedno życie, chyba warto zaryzykować. Ja bym zaryzykowała...
- Wiem Gin, ale wiesz jaki jest Snape. A jeśli to ważniejsza sprawa niż nam się wydaje? Coś musi się za tym kryć. Swoją drogą Snape, jest mądry choć jego postać odstrasza i przestrasza przede wszystkim, to sądzę, że będzie wiedział o co chodzi.
- I będziesz musiała zgłosić do dyrektorowi.
- Wiem, boję sie tego wszystkiego - westchnęła.
- Nie martw się, masz mnie, moją rodzinę i cały Zakon. Damy radę, zobaczysz - podeszła i objęła przyjaciółkę ramieniem.
- Wiem, cieszę się mogłam z tobą porozmawiać - przytuliła młodszą.
- Zawsze będę z tobą, pamiętaj o tym...

- Tak jak ja z tobą Gin...

1 komentarz: