Dzień mijał, słońce chyliło się ku zachodowi. Pani Weasley
przygotowała kolację. W domu pojawili się bliźniacy, Remus i Tonks chcąc zobaczyć
Hermionę. Mieli też zdać raport na zebraniu. Wróciła do swojego pokoju chcąc
przeczytać jedną z odłożonych książek.
W kominku zahuczał ogień skupiając uwagę Remusa.
- Co tu robisz? - zmarszczył brwi w zastanowieniu.
- Nie twoja sprawa Lupin - warknął Snape.
- Moja. Idziesz do Hermiony? - stanął naprzeciw niego.
- Idę, i co z tego. Mam pewną sprawę, o której Ty nie musisz
wiedzieć - odpowiedział m u z kamienną twarzą. Remus obrzucił go podejrzliwym
spojrzeniem.
- Jeśli usłyszę choć jeden krzyk, pożałujesz - zagrodził mu
różdżką.
- Remusie - uspokoiła go Tonks - Daj mu spokój. Ustąpił mu miejsca
gdy wychodził z salonu.
Molly podążyła za nim wzrokiem na górę. Poszedł do pokoju
Hermiony.
Nikt go nie widział. Stał i nie wiedząc czemu bał się zapukać. Rzadko
pukał, ale tym razem nie był w swoim domu ani też w zamku.
- Proszę - odpowiedziała mu ciepło. Uchylił powoli drzwi wchodząc
do środka.
Siedziała na łóżku wpatrując się w niego. Czekoladowe oczy
wypełnił paraliżujący strach. Machnął różdżką tak szybko, że zastanawiała się czy
to jej się nie zdawało. Rzucił zaklęcie wyciszające. Wiedział czego może się
spodziewać, i że to będzie długie spotkanie. Wstała szybko uciekając w kąt
pokoju.
- To ty! Co tu robisz? - zapytała pół- głosem cofając się.
- Granger spokojnie - odłożył różdżkę na stolik - Nie zrobię ci
krzywdy.
- Nie? A co wtedy zrobiłeś? Uważasz to za nic?! - krzyknęła.
- To nie była prawda - odparł spokojnie.
- Nie? A więc co? Uważasz, że nachodzenie mnie w nocy i próba
gwałtu to sen? - panikowała a on krok po kroku zbliżał się do niej.
- Nie Granger, nie uważam tego za sen, ale posłuchaj mnie...
- Nie mam zamiaru! Nie zbliżaj się bo zawołam Remusa - chciała go postraszyć.
- Nie boję się go. Jestem od niego silniejszy - starał się ja
uspokoić, ale nie wychodziło mu to najlepiej.
- To wiem, zdążyłam odczuć twoją siłę - wciąż patrzyła na niego podejrzliwie.
- To nie tak, pozwól sobie to wytłumaczyć, dla swojego i mojego dobra
- był już prawie przy niej.
- Nie podchodź - uniosła księgę do góry. Patrzył na nią, na jej
przerażoną twarz, błyszczące oczy, słyszał jej szybki oddech... Nie tak miało
być...
- Granger... - wyciągnął do niej rękę. Czas jakby zwolnił,
patrzyła mu prosto w oczy bez mrugnięcia - Granger... - zrobił kolejny krok a
ona w ułamku sekundy zamachnęła się aby uderzyć go księgą. Złapał ją za ręce w
ostatniej chwili, księga upadła z głuchym tąpnięciem.
- Puść mnie! Ale już! - próbowała mu sie wyrwać lecz był
silniejszy. Trzymał ją mocno i obrócił do siebie.
- Spójrz na mnie - starał się aby jego głos nie drżał. Jej siła
opadła, przestała się tak mocno wyrywać. Spojrzała na niego oczami pełnymi łez,
jej pierś unosiła się w panicznym oddechu - Hermiono... - Zamarła. Wstrzymała
oddech i nie liczyło się to co powiedziała i to co zrobiła. Czarne oczy bez dna
wwiercały się w zakamarki jej duszy. Chwila trwała. Spokojny głęboki pełny bólu
głos. Znała go. Był zupełnie inny od tego, który wtedy słyszała. To spojrzenie
było inne, mroczniejsze ale bardziej pociągające, czując że musi złapać oddech poczuła
tą znaną jej błogą woń. Nie była do końca pewna, czy zna tego Severusa Snap'a
stojącego obok, czy jest prawdziwy, czy mówi prawdę...
- To ja, prawdziwy ja - Nie
mogła nic powiedzieć, tylko patrzyła.
- Jak mam ci uwierzyć? - szepnęła.
- Zobacz, nie musisz mi wierzyć - otworzył przed nią swój umysł.
Wspomnienia wyłoniły się z szarej mgły, widziała siebie walczącą w
pociągu, Snap'a który złapał ją gdy oberwała zaklęciem, uczucie jakie go
ogarnęło gdy jej szepnął aby mu zaufała. Scena rozmyła się, zatrzasnął drzwi
opierając się o nie, serce waliło mu jak oszalałe, brzydził się sobą, odłamki
lustra zabrzęczały o marmurową posadzkę, srebrną umywalkę plamił szkarłat krwi.
Chwila ulotniła się ukazując jej ją samą, stojącą w salonie dworu przed
Voldemortem. Dziwna obawa, niepokój i lekki strach stały się dla niej wyraźne. Widziała
siebie leżącą bez życia na podłodze, poczuła jego strach i poczucie winy.
Widziała go gdy leczył ją w pokoju i znane jej już poczucie winy. Widziała
Narcyzę zajmującą się nią po kolejnych torturach i wdzięczność jaką miał do tej
kobiety. Kolejna fala mgły ukazała jej wspomnienie z ostatniego dnia. Była to
wizja z innego umysłu. Sprawdził wspomnienia Narcyzy, sam chciał wiedzieć jak
to się stało. Emocje były dla niej niewyraźne, zagłuszone ale skupiła się na
obrazie. Widziała Narcyzę jak biegnie po schodach, w rozpuszczonych włosach i
powiewającej szacie, w oddali słyszała krzyki - własne krzyki, kobieta wpadła
do pokoju zatrzymując napastnika. Wspomnienie rozmyło się ukazując jej scenę z
salonu. Widziała znów siebie, stojącą przed Voldemortem, trzymała ja Bellatix.
Voldemort rozkazał jej wytłumaczyć brak Lucjusza i Severusa. Wtedy wszystko się
wydało. Emocje obojgu były bardzo silne, poczuła je wyraźnie. Strach Narcyzy,
zawód jaki sprawił jej mąż, obawa o niego i losy rodziny. Emocje Severusa były
inne, bał się, ale był też zaskoczony, jak to się stało, że widział siebie? Wspomnienia
Narcyzy wygasły a on pokazał jej swój odbiór zdarzeń. Widziała Lucjusza Malfoya
gdy zamieniał się w siebie. Nie był już Severusem Snape'm. Podszył się pod
niego, i zechciał sam wyciągnąć z niej informacje. Scena urwała się ukazując jej
ponownie dwór, stół przy którym siedział cały wewnętrzny krąg, wściekłość
Voldemorta przelewaną w torturach na Lucjusza,
oraz jego samego torturującego blondyna. Snape wypchnął ją lekko ze
swojego umysłu, bojąc się iż zobaczy co było dalej. Nie chciał, by wiedziała.
Trzymał ją mocno, opadła lekko z sił. Wiele wspomnień jej ukazał.
Jej twarz złagodniała, odzyskała dawne rysy, ciepłe spojrzenie, które skierowała
na niego. Stali tak przez chwilę, a może dłużej? Nie wiedziała.
Wyciągnęła rękę by go dotknąć. Delikatna i mała dłoń spoczęła na
jego policzku.
- Dziękuję - szepnęła. Nie wiedział co począć, bał się wykonać
jakikolwiek ruch... - Dziękuję, że mi pomogłeś, przepraszam - łza spłynęła
powoli po jej piegowatej twarzy.
- Jesteś sobą - powiedział spokojnie z ulgą. Zamknęła oczy powoli
przytulając się do tego chudego ale ciepłego ciała. Drgnął nie przyzwyczajony
do czyjegoś dotyku a tym bardziej czułości, ale musiał przyznać sam przed sobą,
że czekał na to - No już Granger, puść mnie - marny powrót do mrocznego ja.
- Przepraszam, nie powinnam... ale jestem panu wdzięczna, za co
nie muszę tłumaczyć - powiedziała spokojnie uwalniając się z ukłuciem żalu z
jego ramion.
- Nawet nie próbuj - gdzieś w jego głosie czaiła się nutka rozbawienia.
- Nie będę - dodała z uśmiechem. Chyba gdzieś w jego oczach
dostrzega uczucie ulgi.
- Zaraz zacznie się spotkanie, lepiej zejdź na dół - skierował się
do drzwi.
- Już idę - wciąż na niego patrzyła a on uśmiechnął się w duchu,
po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna...
Cudny *.* Wcale nie przeszkadza, że krótki :) Czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdzial 31 po dluuugiej przerwie
OdpowiedzUsuńwww.hg-ss-all-i-need.blogspot.com
Mam nadzieje, ze sie spodoba ;)
Super rozdział. Bardzo dobrze ograłaś tą scenę
OdpowiedzUsuń