Gdyby ktoś chciał pod koniec rozdziału coś budującego atmosferę :)
https://www.youtube.com/watch?v=bbLDfueL7eU&t=2889s
Hermionę obudził koszmarny ból głowy. Szybkie spojrzenie na zegarek, było jeszcze przed 7:00. Czując jak ciśnienie rozsadza jej głowę wstała powoli by zażyć odpowiedni eliksir. Stłumione wspomnienia z nocy wróciły do niej jak uderzenie w twarz. Przetarła zaspane oczy dostrzegając brudne szaty na podłodze. Wezwała skrzatkę by ta oczyściła jej ubranie. Śniadanie było za jakieś 30 minut tak więc powoli ogarnęła się do wyjścia. Spakowała książki, ubrała odpowiednią szatę, związała włosy w lekki kucyk. Wyraźnie było widać zmęczenie na jej twarzy, cieszyła się że lustro nie może mówić, bo z pewnością usłyszałaby kilka uwag. Niestety, jej przyjaciele mieli głos, i wiedziała o czym będą za chwilę rozmawiać.
https://www.youtube.com/watch?v=bbLDfueL7eU&t=2889s
Hermionę obudził koszmarny ból głowy. Szybkie spojrzenie na zegarek, było jeszcze przed 7:00. Czując jak ciśnienie rozsadza jej głowę wstała powoli by zażyć odpowiedni eliksir. Stłumione wspomnienia z nocy wróciły do niej jak uderzenie w twarz. Przetarła zaspane oczy dostrzegając brudne szaty na podłodze. Wezwała skrzatkę by ta oczyściła jej ubranie. Śniadanie było za jakieś 30 minut tak więc powoli ogarnęła się do wyjścia. Spakowała książki, ubrała odpowiednią szatę, związała włosy w lekki kucyk. Wyraźnie było widać zmęczenie na jej twarzy, cieszyła się że lustro nie może mówić, bo z pewnością usłyszałaby kilka uwag. Niestety, jej przyjaciele mieli głos, i wiedziała o czym będą za chwilę rozmawiać.
Przeszła do salonu gdzie zastała już
Ginny czekającą
na chłopaków.
- Czy ty walczyłaś
z minotaurem? - podeszła do przyjaciółki bacznie się
jej przyglądając.
- Dzień dobry -
uśmiechnęła
się
lekko.
- Co się z tobą
stało?
- Nie pytaj, długa historia -
wiedziała, że
zdarzenie na korytarzu pozostanie tylko w pamięci jej,
Snapa, McGonagall i Dumbledora. Z to Ginny wiedziała, że Snape
jest wzywany za spotkania śmierociżerców.
- Wszystko w porządku?
Widzę,
że
coś
cię
dręczy
- zielone oczy przyglądały
się
starszej dziewczynie.
- Tak, jestem po prostu zmęczona.
Robiłam wczoraj eliksiry do późna - nie do końca
było to kłamstwo.
Ruda przysunęła
się
bliżej
słysząc
już
głosy chłopaków na schodach z dormitorium.
- Byłam wczoraj u ciebie po północy i
nie było cię,
w pokoju. Gdzie byłaś?
Chciałam pogadać
- szepnęła
pospiesznie.
- Opowiem ci później
- rzuciła cicho.
- No jesteście,
ile można
czekać
- zaśmiała
się
młodsza gryfonka.
- Noo coo? Ja tam lubię
pospać
- Ron przecierał oczy.
- Tak, to już
wiemy - parsknął
Potter.
Na śniadaniu było
całkiem sporo osób. Hermiona zbadała wzrokiem stół nauczycielski i nie znalazła
tam tej najmroczniejszej osoby. Jego nieobecność nie umknęła
także
jej przyjaciołom. Ginny spojrzeniem dała jej do zrozumienia, że
ma jej wszystko wyjaśnić
jak najszybciej w obawie, że to coś
poważnego.
Ku zdziwieniu wszystkich wstał dyrektor skupiając na
sobie uwagę
zebranych.
- Dzień dobry
moi mili - uśmiechnął
się
- Chciałbym wam coś
ogłosić
zanim zaczniemy. Jak już
zauważyliście,
czas bardzo szybko płynie i już nastał październik.
Jak zapewne wiecie, niedługo rozpocznie się Halloween -
fala zadowolenia przemknęła
przez uczniów - rozumiem wasz entuzjazm ale, co najważniejsze
- chwila tajemniczej ciszy - obchodzić będziemy
pełne tysiąclecie
istnienia naszej szkoły - powiedział dumnie patrząc na
zdziwione twarze uczniów - Tak, moi drodzy, te mury wykształciły pokolenia
wybitnych czarodziejów. Jest to dla nas
bardzo ważne
święto,
chciałbym aby było niezapomniane dlatego też postanowiłem
zaprosić
tutaj naszych miłych przyjaciół z Francji i Bułgarii tak jak odbyło się
to podczas Turnieju Trójmagicznego. - widać było
zadowolenie, słychać
było oklaski i wiwaty. - Cieszę się,
że
podzielacie naszą
radość.
Bal odbędzie
się
30 października
i już
teraz zapraszam was wszystkich. Smacznego - jego uśmiech
był naprawdę
szczery. Hermiona sama czuła się dumna mogąc
być
świadkiem
tego wydarzenia. Uczniowie cieszyli się, podniosły się
głosy i szmer zadowolenia. W tak mrocznych czasach, miło będzie
choć
na chwilę
zapomnieć
o tym co ma miejsce poza murami i cieszyć się
obecnością
tych na których najbardziej im zależało. Widziała też
szczere uśmiechy
na twarzach najbliższych
przyjaciół.
Ron jednak po chwili nieco
spochmurniał.
- Co jest stary? - Harry był nieco
zdziwiony.
- Będę
musiał nauczyć
się
tańczyć
- jego mina mówiła sama za siebie.
- No jasne, taka okazja nie zdarzy się
po raz drugi - zajadał właśnie bułeczkę
maślaną.
- Ja tam się
cieszę,
będzie
fajnie. Wiecie jakie to niezwykłe. Tysiąc lat! Tak
długo, tyle pokoleń,
tyle wiedzy - Hermionę
ogarnął
spory entuzjazm.
- Wiecie co to znaczy - zaczęła
młodsza Ruda - trzeba znaleźć sobie parę...
- Oczywiście, w końcu
to bal - Wybraniec nie wyglądał na przerażonego
w porównaniu do Rona.
- Heh, skoro jest zaproszony Durmstrang
to pewnie będzie
też
Wiktor - pogarda w jego głosie była wyraźna.
- Co z tego - on zawsze potrafił
zniszczyć
jej dobry humor.
- To, że pewnie
pójdziesz z nim - mruknął.
- Do tego jeszcze sporo czasu. Zajmij
się
śniadaniem
- burknęła
i rozkoszowała się
kruchymi rogalikami. Harry i Ginny wymienili tylko znaczące
spojrzenia.
***
Lekcja eliksirów była miłą
odmianą
po ciężkich
dwóch lekcjach transmutacji. Slughorn wyglądał zawsze na
zadowolonego, to też
humory jakoś
bardziej im dopisywały.
- Dzień dobry
moi drodzy - wszyscy stanęli
naprzeciw biurka - Chciałbym wam dzisiaj pokazać kilka
eliksirów którymi można
kogoś
zmanipulować.
Hermiona uśmiechnęła
się
sama do siebie widząc
eliksir który kiedyś
robił Snape.
- Ale, to chyba niezbyt legalne
profesorze - odezwała się
Kate Bell.
- Tak, ale na prośbę
Albusa muszę
wam je przedstawić
abyście
wiedzieli jak ich uniknąć.
Kto z was poznaje te eliksiry? Panno Brwown?
- Widzę tutaj Veritaserum - wskazała na najmniejszy
kociołek wielkości
sporej filiżanki.
- A tak, dokładnie. Kilka kropel
podanych w napoju lub bezpośrednio do ust zmusi każdą,
nawet najbardziej skrytą
osobą
do wyjawienia swoich planów. Raczej nie znam nikogo kto mógłby się
mu oprzeć.
Jego stosowanie jest surowo zabronione w naszej szkole.
- Chyba nie wszyscy o tym wiedzieli -
prychnął
Harry. Reszta tylko pokręciła
głową
z pogardą.
- Ta historia jest mi znana, niemniej
jednak z pewnością
się
nie powtórzy.
- Mamy nadzieję.
- No dobrze, panno Granger? Cóż
jest w tym kociołku? - chrząknął
zdezorientowany.
- To eliksir Angime. Kilka kropel na szacie lub rozpylonych w powietrzu ułatwia
uzyskanie informacji od nieznanej nam osoby. Musi być
użyty
w odpowiednim momencie oraz wystarczająco blisko.
- Doskonale. 20 punktów dla
Gryffindoru. - przyznał zadowolony. - Niestety nie można
się
przed nim skutecznie bronić. To stary eliksir wymyślony
przez Mistrza z Kazachstanu. Jedyną formą
przeciwdziałania jest zaklęcie En-agimi - niwelujące działanie eliksiru tylko
na czas około 10 minut.
- Panie Potter cóż
jest w tym kociołku? - wskazał na niewielki kociołek z lekko czerwonawą
substancją.
- Czy to jest eliksir Lupta ? - zmarszczył brwi w
zastanowieniu.
- Tak, dokładnie. To już
bardziej znany eliksir choć nie do końca
powszechny. Jego czerwony kolor to symbol walki, bo każdy
kto go wypije wpada w bardzo bojowy nastrój - dodał z uśmiechem.-
Jego działanie nie jest długie, około 15 minut, ale wiadomo skutki bywają
złe jeśli
nie tragiczne. Na szczęście
po jego wypiciu nie można
używać
różdżki
co jest już
alarmujące,
i daje nam to szansę
przeciwdziałania, które jest dość nieprzyjemne, ponieważ
trzeba po prostu go zwrócić - jego kwaśna
mina trochę
ich rozbawiła, jednak myśl
o tym nieco zburzyła ich żołądki.
- Panno Bell? Z pewnością
poznaje pani ten eliksir? - uśmiechnął
się
zadowolony widząc
podchodzące
do niego dziewczyny. Uchylił delikatnie pokrywę a z
kociołka uniosła się
różowa
mgiełka.
- To
Amortecncja sir. - powiedziała ciepłym i miłym głosem już
czując
jego działanie - Jego zapach każdy odbiera inaczej. Ja na
przykład czuję
magnolię,
miętę
i likier wiśniowy
- dodała rozmarzona.
- O tak, to z pewnością
jeden z silniejszych eliksirów manipulacji. Miłość czy
prawdziwa czy nie, potrafi diametralnie odmienić
człowieka. Hermiona w tym czasie nie słuchała profesora. Nie miała dawno do
czynienia z Amortencją
- więc
chętnie
sprawdziła co czuje. I ku własnemu zdziwieniu nie poczuła tej samej woni co
zawsze. Tym razem zapach był inny, bardziej "dojrzały". Wyczuła piżmo,
ale je akurat wiązała
z kilkoma osobami, kolejna nuta zawężała krąg
podejrzanych. Słodki zapach cedru i coś czego nie
umiała przyporządkować
. Fougere - znała ten zapach, już kilka razy się
z nim spotkała w życiu
ale to było dawno temu. Ale czemu teraz? Nie miała pojęcia
z kim mogła go powiązać.
Gdy oprzytomniała, profesor zdążył
już
zakryć
kociołek by omówić
kolejny eliksir, ale będąc
pod wpływem poprzedniego niewiele słyszała. Jej uwagę
przykuła malutka buteleczka ze złotawym płynem. Slughorn właśnie
po nią
sięgał.
- Czy ktoś wie co
to takiego?
- Felix
Felicis! Płynne szczęście!
- Hermiona wydyszała te słowa nie mogąc uwierzyć
własnym oczom.
- Tak, panno Granger, płynne szczęście.
Jeden łyk tej mikstury sprawi, że wszytko co chcecie zrobić
kończyć
się
będzie
sukcesem... - zadowolony głos profesora przykuł uwagę
wielu osób. Harry przyglądał
mu się
pożądliwie,
ale dostrzegła też
Dracona w ciemniejszym kącie
sali, który podszedł teraz zainteresowany. - Będzie on
nagrodą
dla tej osoby, która uwarzy eliksir hipnozy w miarę
użyteczny.
Życzę
powodzenia, bo o szczęście
jakie by ono nie było trzeba walczyć - dodał
zasiadając
za biurkiem. Te słowa zaciekawiły Hermionę choć
sama nie wiedziała czemu. Każde podeszło do swojego
stanowiska. Z kociołków buchała para, słychać było wertowanie
kartek, siekanie, wyciskanie. W sumie, przydałby się
taki eliksir, chciała go zdobyć dając
z siebie wszytko. Ron jedynie udawał że coś
robi gdy jego eliksir zaczął wyglądać
jak smoła. Nigdy nie radził sobie z nimi. Za to czuła rywalizację
z Harrym. Nigdy nie robiła tego eliksiru ale miała nadzieję,
że
się
uda. Widząc
jak Wybraniec skupiony jest na swoim kociołku poczuła ukłucie desperacji.
- Oszukujesz! - warknęła.
- Tak? - udał, że
nic nie wie.
- Masz popisaną
książkę
ze wskazówkami, tak nie można - była wyraźnie
zbulwersowana.
- Serio? - parsknął
rozbawiony.
- Jak możesz -
zapiszczała.
- Cicho bądź,
nie chcę
wylecieć.
Muszę
mieć
tą
fiolkę,
przyda się
w poszukiwaniach - wzrokiem dał jej do zrozumienia po co mu on. No tak, mogła
to przewidzieć.
Postanowiła sobie odpuścić,
dla dobra sprawy. Szczęście
im się
przyda w poszukiwaniach horkruksów, tym bardziej że w
weekend czekała ich wyprawa. Slughorn ogłosił koniec zajęć
i przeszedł badając
każdy
kociołek.
- Na brodzę
Merlina, idealny - ucieszył się badając
kociołek Harrego. - No chłopcze, udało Ci się, obyś
dobrze z niego skorzystał. Nie zmarnuj go - wręczył mu
buteleczkę
ściskając
dłoń.
Harry tylko ukradkowo schował podręcznik Księcia
Półkrwi w kieszeni szaty.
- To niesprawiedliwe. - oburzyła się
- Korzystasz z czyichś
notatek, to oszustwo!
- Nie wściekaj się.
Jest za dobry, żeby
się
jej pozbyć.
Slughorn ma go za geniusza - Ron nie widział w tym nic złego - Sam chciałbym
taki podręcznik,
eliksir przydałby się
podczas meczu.
- To zabronione, wywaliliby was -
parsknęła.
- No co, tak sobie tylko marzę
- rudy pokręcił
głową
nad przykładnością
przyjaciółki.
- Ja wiem do czego go wykorzystam i nie
ważne
jakich do tego użyłem
środków
- Potter trzymał mocno fiolkę w kieszeni, żeby
przypadkiem mu nie wypadła. Hermiona tylko westchnęła
z niemocy.
Po zajęciach spędzili
trochę
czasu razem w pokoju wspólnym odpoczywając od zajęć.
Chłopcy grali w przeróżne
gry siedząc
przy oknie, to też
dziewczyny mogły same posiedzieć przed kominkiem i
porozmawiać.
- No to mów, co się
stało? - Ginny zaciekawiona podciągnęła
kolano pod brodę
spierając
na nim głowę.
- To ty mów, szukałaś
mnie podobno - Granger usadowiła się w kącie
sofy.
- Chciałam pogadać
o Ronie ale to kiedy indziej. Nic strasznego nie bój się
- dodała widząc
badawcze spojrzenie rozmówczyni.
- Chodzi o Snap'a - szepnęła
jak najciszej mogła - Robiłam wczoraj eliksiry dla Pani Pomfry bo takie
dostałam polecenie. Długo pracowałam sama, bo wyszedł do Dumbledora, myślałam
że
szybko wróci i dostanę
kolejne zadanie, bo to było dość proste. Długo go nie było.
Nie chciałam wychodzić,
żeby
się
na mnie nie wściekał,
że
zwiałam przed robotą.
- Nie opowiedziała jej o akcji z dzieciakami.
- No dobrze, ale czemu to tyle trwało?
- Nie wiem, widocznie mieli ważne
sprawy. Ja zostałam, zrobiłam co miałam zrobić posprzątałam
i ze zmęczenia
zasnęłam
w jego salonie. - Ginny obrzuciła ją podejrzliwym
spojrzeniem.
- Co to ma wspólnego z twoim wyglądem?
- Po północy wrócił, zapytałam czy
jeszcze mam coś
do zrobienia, odpowiedział że nie i mogę
sobie pójść,
jednak zanim wyszłam, został wezwany - dodała cicho patrząc
czy nikt nie słucha. Wiedziała, że w jej głosie
pojawiła się
nuta niepokoju. Ruda słuchała uważnie.
- Powiedział mi, że
miał jakąś
misję,
która się
nie powiodła w ciągu
ostatnich kilu dni. Spotkanie o takiej godzinie musiało oznaczać
jedno - jej głos był ponury.
- Że zostanie
ukarany...
- Tak. Wiedział o tym i ja też.
Odesłał mnie do swoich komnat, jednak ja nie mogłam zasnąć.
Po 2:00 wyszłam, zabrałam eliksir Novgerna
i poszłam na niego czekać,
przecież
mógł ledwo żyć
po takich torturach - ogarnęły jaką
jakieś
dziwne emocje. Strach i wyrzuty sumienia. Nie chciała mówić
Ginny wszystkiego.
- Co? Jak wyszłaś
z zamku? Oszalałaś?
Po nocy? Sama? - jej przyjaciółka była wyraźnie w szoku.
- Mam swoje sposoby, ale dzięki
Marlinowi, że
się
odważyłam.
Był koszmarnie torturowany, pobity, twarz ledwo przypominała ludzką
i... i oberwał klątwą
tnącą.
Nie był w stanie sam się
uleczyć
i przyszedł taki pod bramę.
Ledwo żywy,
wykrwawiający
się
i nikt prócz mnie na niego nie czekał! - krzyknęła
szeptem. - Nikt, Dumbledore wiedział, zdążył go
poinformować.
I nikogo nie obchodziło czy przeżyje!
Młodsza czarownica słuchała
niedowierzając.
Tak cenna dla zakonu i dla Dumbledora osoba pozostała sama w tak ciężkiej
chwili? Mógł tego nie przeżyć.
Coś
jej tu nie pasowało.
- I co dalej?
- Podałam mu eliksir, nie wiem ile
czasu tam siedziałam ale moja szata przesiąkła jego krwią.
Dobrze, że
miałam całą
fiolkę.
Był w tragicznym stanie. Strasznie się bałam. Po
upływie pewnego czasu już
było lepiej, nawet na mnie nakrzyczał, że tam byłam, ale
jak widziałam, że
jest z nim lepiej wróciłam do siebie.
- Powiesz Dubledorowi? - była bardzo
ciekawa jak zareaguje.
- Oczywiście,
jestem wściekła!
Przecież
to człowiek, on też
ma uczucia i czuje ból tak samo jak my! - oburzyła się.
- Coś ty taka po jego
stronie? - zaciekawiła się
z lekkim uśmiechem
młodsza czarownica.
- A ty byś tak nie
zrobiła? Przecież
już
sporo o tym rozmawiałyśmy
- speszyła się.
- Nie no, to zrozumiałe, ale nie sądziłam,
że
zrobisz to z własnej woli.
- Czemu nie? Z resztą,
to moja sprawa - wzruszyła ramionami. - Ale jak mamy przetrwać
tą
wojnę,
to lepiej niech one będzie
żywy...
- dodała cicho. Ginny siedziała tylko przyglądając
się
przyjaciółce z lekkim uśmiechem.
Posiedziały jeszcze trochę
po czym każde
wróciło do swojego dormitorium.
***
Do kolacji miała jeszcze chwilę
czasu to też
postanowiła uprzątnąć
notatki z biurka. Przekładała papiery z jednej kupki na drugą
gdy do jej okna zastukał znany jej kruk. W wpuściła
ptaszysko do środka
a tan usiadł na żerdzi.
Na małej karteczce było napisane
Panno Granger proszę przyjść do mojego gabinetu o
20;30.
S.S.
Nie wiedziała czemu ale coś
dziwnego ścisnęło
jej żołądek.
Po co miała tam tak późno
przychodzić?
Znów będzie
pracować?
Powoli miała już
tego dość.
Ubrała się
ładniej w swój ulubiony brązowy dziergany długi sweter,
trochę
już
przetarte jeansy i kremową
bluzkę.
Na kolacji nie obowiązywały
szaty szkole, więc
spokojnie wyszła. Dołączyła
w korytarzu do swoich przyjaciół.
Podczas kolacji Snape był już
obecny, co nieco ją
uspokoiło. Nie wyglądał
najlepiej ale chyba inni nie zwracali na to uwagi ponieważ
nikt nie patrzył nawet w tamtą stronę.
Gdy kolacja dobiegała końca
przed Hermioną
wylądowała
mała papierowa jaskółka.
Jest pewna sprawa, która chcialbym z Pania omówic dzisiaj po
kolacji.
A.D.
Nie wiedziała czy cieszyć
się
czy bać.
Z jednej strony była na niego wściekła, z drugiej trochę
się
go bała, w sumie to nie był jej interes by martwić się
o Snap'a.
Postanowiła wziąć
byka za rogi. Wyjaśniła
reszcie, że
musi iść
i po chwili juz jej nie było.
- Budyń
czekoladowy - chimera odsłoniła schody na górę.
- Dobry wieczór panno Granger. Proszę
usiądź.
- Chciał pan porozmawiać
profesorze - zaczęła
czując
narastającą
irytację.
- Tak. Chciałem cię
przeprosić
za zachowanie moich uczniów. Powinienem był wzmocnić
środki
ostrożności
- jakby subtelne oznaki poczucia winy. Hermiona starała się
nie okazywać
uczuć,
cóż
miała do tego najlepszego nauczyciela.
- Oczywiście,
przecież
to dzieci śmierciożerców
prawda? Mogli mnie skrzywdzić a jeśli
by się
im udało, mogli gnębić
też
innych mugolaków.
- Nie przewidziałem tego, owszem. Jednak
wszystkie podejrzane osoby są już
pod nadzorem. Nic złego się nie wydarzy - jakoś
nie przekonały jej te słowa.
- Czy teraz uważa
pan za bezpieczne moje późne
wyjścia
do pracowni eliksirów? - zastanawiała się jak ma tam
chodzić
nie bojąc
się
o życie.
- Przedyskutowałem tą
kwestię
z profesorem Snapem. Twój kominek został połączony z
kominkiem Severusa , jest to najbezpieczniejsze połączenie
- opierał się
o swoje zdobione krzesło przyglądając
się
jej uważnie.
- Z pewnością
nie był temu przychylny - szczerze ją to zaskoczyło.
- Severus nie miał nic przeciwko -
dodał spokojnie co jeszcze bardziej ją
zdezorientowało.
- Wyglądasz na
zakłopotaną,
coś
ci jest moja droga? - zapytał zaciekawiony przechylając
głowę.
- Tak - odpowiedziała mocno. A raz kozie śmierć - Chodzi o
profesora Snap'a. Wczoraj, gdy zakończyłam pracę,
został wezwany, dlaczego nie będę
tłumaczyć.
I ja i pan znamy tą
sprawę.
Jestem osobą
odpowiedzialną
i mając
na uwadze, iż
z jakiegoś
powodu ja przyczyniłam się
do ukarania profesora Snap'a, uznałam, że muszę
mu pomóc. Wiem, że
nie popiera pan chodzenia w nocy po zamku, jednak ja czułam iż
muszę
to zrobić
- wyprostowała się
w krześle
dając
mu do zrozumienia, że
ta sprawa nie jest dla niej błahostką. Dostrzegła na
twarzy staruszka lekki szok. Wyglądał na odrobinę
starszego.
- Dlaczego nie ustaliłaś
tego ze mną?
- jego autorytet sprawił, że skuliła się
trochę
w sobie. Jednak znała go, wiedziała do czego jest zdolny i już
kiedyś
nauczyła się,
że
nie jest on taki straszny, a jego podejście do poświęcania
ludzi jest co najmniej odpychające.
- Był to impuls, wiedziałam, że
będzie
tam sam. Nigdy raczej nie obchodził nikogo jego los. Znam profesora Snap'a i
wiem jakie ludzie mają
do niego podejście
i uważam
je za nieludzkie. Dlaczego osoba, która jest tak ważna
w tej wojnie jest tak obojętna dla innych? Dla tych,
których niejednokrotnie uratował? - była zła. Szlag ją
trafił. Co za ludzie bez uczuć? No dobra, kochać się
go nie da, lubić też
nie, z trudem tolerować, ale odrobina wdzięczności
jednak mu się należała.
Dumbelode patrzyła na nią
zamyślony
bawiąc
się
łańcuszkiem,
którym związaną
miał brodę.
Dziwnie poczuła się
pod wpływem jego wzroku. Przez cały czas patrzyła mu w oczy ale teraz uciekała
skupiając
się
na wystroju komnaty.
- To niezwykła sytuacja. Severus nigdy
nie prosił o pomoc.
- I nie zrobi tego, on gardzi pomocą
- zaczęła
się
zapominać.
- Więc dlaczego
chcesz mu pomagać?
- nachylił się
w jej stronę.
- Właśnie
dlatego, bo jest mu potrzebna a jest taki, że o nią
nie poprosi. Woli się
wykrwawić
na śmierć
niż
zniżyć
się
do prośby.
- Wiedziała, że
jej słowa są
mocne.
- Nie jestem zadowolony z tego, że
zrobiłaś
to na własna rękę
- to zabrzmiało jak groźba
- jednak jestem też
winien ci podziękować
za okazaną
pomoc. Przyjął
ją
od ciebie, to zaskakujące
- poczuła się
niepewnie po tych słowach - Od teraz będziesz czekać
na niego za każdym
razem, gdy będzie
to konieczne. Oczywiście
informując
mnie o tym wcześniej.
- badawcze błękitne
oczy oczekiwały od niej odpowiedzi.
- Oczywiście
profesorze - jej złość
trochę
zmalała.
- Ta rozmowa i cała ta sprawa zostaje w
tajemnicy - dodał chłodno.
- Tak jest sir. - kiwnęła
głową
czując
się
trochę
lepiej.
- Severus wspominał, ze chce z tobą
porozmawiać,
chyba już
czas - zerknął
na zegar - To wszystko, możesz odejść.
Dziękuję
za troskę
- dodał po chwili namysłu.
- Dziękuję.
Dobranoc profesorze - szybkie niepewne spojrzenie za jego zamyśloną
twarz i już
jej nie było. Za drzwiami odetchnęła
z ogromną
ulgą,
ale serce biło jej szybciej na samą myśl,
że
musi znów iść
do lochów.
***
Zapukała delikatnie w bukowe drzwi. O
dziwo nie musiała długo czekać.
- Proszę wejść
panno Granger.
- Dobry wieczór profesorze - weszła
niepewnie do pracowni.
Gestem nakazał jej przejść
do salonu. O dziwo nie było w nim ciemno, nawet panował porządek,
płonęły
dwie lampy oliwne i kilka świec, a w kominku ogień.
- Usiądź
proszę
- wskazał i czekał aż
usiądzie.
Dwa fotele stały przed kominkiem a pomiędzy nimi mały
stolik. Wezwał skrzatkę
i polecił jej przyniesienie dwóch herbat malinowych i ciastek. Hermiona była co
najmniej zdziwiona. Jego zachowanie było bardzo odmienne. Zwykle był ponury,
zimny jak góra lodowa i rzucał piorunami na prawo i lewo. Usiadł spokojnie obok
w fotelu, chwilę
milczał, aż
zjawiła się
skrzatka. Coś
jej nie pasowało. Coś
było z nim nie tak. Może
chodziło o rozmowę
jej i Dumbledora? Ale miała być sekretem... Cóż,
o ile zaraz nie dostanie zawału to może się
dowie.
- Chciał pan mnie widzieć
profesorze. Czy coś
się
stało? - zaczęła
niepewnie widząc,
jak nie za bardzo kwapi się do rozmowy.
- Jak zapewne już
zostałaś
poinformowana, możesz
korzystać
z połączenia
mojego kominka z twoim, jednak nie chciałbym abyś przychodziła
tutaj kiedy ci się
podoba. Czy to jasne? - ton Snap'a nie był jakiś zimny,
obojętny
lub przerażający,
był... normalny, po prostu tak normalny, jak tylko się
dało. Zamrugała ze zdziwienia.
- Oczywiście
profesorze - odpowiedziała spokojnie. - Dziękuję,
że
pozwolił mi pan z niego korzystać - dodała po
chwili. Nie patrzył na nią,
wiedziała że
nie jest mu z tym dobrze. Wolał samotność.
- Nie chciałbym aby sytuacja z wczorajszej
nocy powtórzyła się
- patrzył w ogień
niemal nie mrugając.
- To bardzo miłe - szepnęła.
Dostrzegła szybkie spojrzenie jakie jej rzucił nie odwracając
głowy.
- Nie ciesz się.
To, że znoszę
twoją
obecność
tutaj to tylko rozkaz Dumbledora. Z własnej woli nigdy bym ci na to nie
pozwolił - mruknął.
Cały on. Jak już
zbierze mu się
na jakieś
ludzkie odczucia to zaraz je zmiażdży
kamiennym komentarzem.
- Oczywiście -
westchnęła
lekko się
uśmiechając.
- Co cię bawi? -
zaciekawił się.
- Nic, zupełnie nic - spojrzała na
niego. Przyglądał
jej sie przez chwilę
a ona dostrzegła to, co już nie raz widywała. Jego
maska nie była doskonała. Widziała jakby iskrę troski,
dobroci i serdeczności?
Niee, chyba jesteś
chora...
Przez chwilę
panowała cisza. Nie była ona niezręczna, wręcz
przeciwnie, każde
czuło że
odpoczywa przy cieple kominka, gorącej herbacie i
czyjejś
obecności.
Po prostu...
- Granger... - zaczął
bardzo niepewnie a jago głos był jakby cichszy - Powinienem ci podziękować
za to co zrobiłaś
wczoraj. - Wiedziała, że
te słowa kosztują
go wiele, więc
tylko spokojnie przeniosła na niego spojrzenie. - Nie zwykłem do przyjmowania
pomocy, jednak pomimo zakazu zrobiłaś to. - Szukał w
jej oczach odpowiedzi, a jedyne co robiła to gapiła się
na niego w szoku, bo właśnie
w tej chwili w pełni widziała w nim człowieka.
- Znam pana profesorze, nie jest mi pan
obcy ani pański
los nie jest mi obojętny,
zasługuje pan na szczerość
i dobro - głos Hermiony był ciepły i łagodny, tak bardzo kobiecy. Czekoladowe tęczówki
wpatrywały się
w niego, a ona tonęła
w bezdenności
jego oczu. Gdzieś
tam, głęboko
w środku
poczuł jak coś
w nim delikatnie się
porusza, porusza jego lodowe serce i miło łaskocze duszę.
Niemal
niewidocznie skinął
głową.
Poczuł się
tak, jakby ktoś
walnął
go czymś
ciężkim.
Kogoś
interesował jego los? To było dla niego zaskoczeniem.
- Nie powinnaś
tego robić.
Nie wiesz kim jestem i nie wiesz co robiłem. Nie powinnaś
mi ufać,
już
ci to powiedziałem - ton jego głosu ochłodził się jakby o
kilka stopni.
- To pańskie
zdanie, ja mam swoje i nikt go nie zmieni - za dobrze o tym wiedział. Znał jej
upór i przekonanie o własnej racji. Postanowił się nie kłócić,
kiedyś
sama się
przekona.
- Niech ci nie przyjdzie do głowy zrobić
to znowu - rzucił szybko w jej stronę.
- Będę
i nie zabroni mi pan tego - była bardzo pewna swoich słów.
- Niech cię
diabli Granger - warknął.
Była prefektem, mogła chodzić po zamku kiedy jej się
podobało, może
delikatnie naginając
przepisy. Znów zapanowała cisza. Zauważyła, że
gdy czuł się
niepewnie milczał. Ta rozmowa była nietypowa, taka spokojna i ludzka. To było
bardzo niepokojące,
ale musiała w duchu przyznać, że
bardzo miłe. Zastanawiała się jednak po co ją
wezwał.
- Profesorze, jest jeszcze jakiś
powód, dla którego tutaj jestem? - zapytała cicho i niepewnie czy nie wybuchnie
za chwilę.
Widziała, że
coś
z nim jest nie tak. Jakby czegoś się
obawiał? Wstydził? Trochę
zaczynała się
bać,
że
knuje coś
niedobrego. Przełknął
cicho, biorąc
głębszy
spokojny oddech. Odstawił filiżankę
i wstał z fotela. Podszedł do kominka. Stanął przez kilka
uderzeń
serca tyłem do niej a ona zapamiętała ten widok.
Ciepłe światło
ognia ogrzewało jego obrys na ciemnej szacie. Szczupła postać
zawsze zaplątana
w pelerynie, teraz wydawała się być
rzeźbą.
Wszystko idealnie dopasowane. Dostrzegła, że trzyma coś
w ręce.
Małe ciemne pudełko. Zrobił krok ku niej. Hermiona czuła łomotanie własnego
serca. Jakiś
wir w głowie utrudniał jej kontakt ze światem.
- Panno Granger... - skłonił się
jej delikatnie. To, że
czuła się
zestresowana to bardzo mało powiedziane. Modliła się,
żeby
nie dostać
zawału. Coś
kazało jej wstać.
Była o wiele niższa
od niego dlatego zadarła nieco głowę do góry czując
jak pożerają
ją
czarne tęczówki.
- Hermiono... Czy zechciałabyś pójść
ze mną
na Bal Tysiąclecia?
- jedwabisty głos był balsamem na kołatające serce.
Otworzył pudełko a w nim zalśniła delikatna srebrna kolia
z diamentów i zielonym szmaragdem na środku. Hermiona
zaniemówiła, szybko wypuściła
powietrze w szoku, czując
jak nieznośna
łezka tańczy
w jej oku odezwała się.
- Tak Severusie - nawet nie zwróciła
uwagi, że
powiedziała do niego jego imieniem, on też zdawał się
tym nie przejmować.
Ucałował jej rękę
podając
pudełko.
- Jestem zaszczycony - ich ręce
na raz spoczęły
na pudełku. Znała jego dotyk i cieszyła się, że
znów jest jej dane tego doświadczyć.
Zakrył jej drobne rączki
swoimi ciepłymi, dużymi
dłońmi.
Severus poczuł jej ciepłe smukłe palce i przypomniał sobie, jak jej dotyk
potrafi być
łagodzący.
Wciąż
patrząc
na siebie uśmiechnęli
się.
Po raz pierwszy Hermiona widziała tego człowieka uśmiechniętego
tak szczerze i serdecznie. Coś ścisnęło
ją
za serce na ten widok co sprawiło, że uśmiechnęła
do niego tak ciepło jak tylko potrafiła. Snap'a ogarnęło
jej ciepło, jej dobro i dotyk, i było to w tej wili to, za czym tęsknił.
- Jest przepiękny
- była zszokowana, lecz jej uśmiech niemal nie znikał.
- To prezent, do sukni balowej. Ponoć
gdy odbył się
bal na 500 rocznicę
istnienia szkoły, opiekunowie domów zaprosili prefektów domów rywalizujących.
Jak sama wiesz, Slytherin od zawsze
walczy z Gryffindorem. Załagodźmy choć
na jeden dzień
te konflikty - mówił do niej spokojnie i ciepło. Hermionie miękły
nogi z wrażenia.
- To piękny
zwyczaj - odruchowo dotknęła
naszyjnika napawając
się
jego pięknem.
Dziękuję
- nie mógł przestać
na nią
patrzeć.
Promieniała jakimś
nienazwanym szczęściem.
Zdecydowanie było mu głupio tak na nią patrzeć.
Ocknął
się
z transu burząc
odrobinę
całą
tą
sytuację.
- Zdaję sobie
sprawę,
iż
jest jeszcze sporo czasu, lecz wolałem mieć pewność
iż
tradycja zostanie podtrzymana - dodał już nieco
chłodniej.
- Cieszę się,
że
mogę
brać
w niej udział. To bardzo miłe profesorze - starała się
wrócić
do zwykłej siebie, jednak nie było to takie proste. Zegar w kącie
wybił właśnie
21:00 sprowadzając
oboje na ziemię.
- Jest juz późno
panno Granger, uważam
że
czas, aby pani wróciła do siebie - gdzieś jeszcze czaiła
się
w nim łagodna iskra.
- To prawda. Bardzo mi miło profesorze.
Dobranoc - szczery uśmiech
podtrzymał w nim nietypowe dla niego uczucie euforii.
- Dobranoc panno Granger - wyłapała
jeszcze ciepłe nuty w jego głosie. Byli właśnie w gabinecie.
W tym kominku nie płonął
ogień,
więc
mogła z niego spokojnie skorzystać. Zielony płomień
błysnął
i już
jej nie było.
Hej! Dzisiaj natknęłam się na tego bloga i zastanawiam się, patrząc na datę ostatniego posta, czy będzie on kontynuowany? Przeczytałam trzy pierwsze rozdziały i jestem zafascynowana, ale nie chcę sobie robić nadziei, czytając kolejne : P
OdpowiedzUsuńByłabym wdzięczna za odpowiedź, Glenka : )
Nie wiem czy czytasz tu jeszcze komentarze, dlatego zostawiłam ich do tej pory mało, bardziej dla podkreślenia tych rozdziałów które najbardziej mi się podobały. Gdybyś chciała wrócić do pisania, do czego nie będę namawiać,bo wiem, że życie pisze różne scenariusze to obiecuję pisać Ci częściej swoje odczucia. Opowiadanie bardzo mi się podoba. Aaa niedociągnięcia, jakieś literówki, ale masz fajne pomysły i jakieś lekkie pióro. Lubię to, że twoje postacie są kanoniczne. Jak pisałam nie będę błagać o więcej, chciałam tylko tu coś po sobie zostawić,żebyś wiedziała, że przeczytałam i mi się spodobało. Miłego życia, gdzieś tam po drugiej stronie ekranu
OdpowiedzUsuńNie wiem czy czytasz tu jeszcze komentarze, dlatego zostawiłam ich do tej pory mało, bardziej dla podkreślenia tych rozdziałów które najbardziej mi się podobały. Gdybyś chciała wrócić do pisania, do czego nie będę namawiać, bo wiem, że życie pisze różne scenariusze to obiecuję pisać Ci częściej swoje odczucia. Opowiadanie bardzo mi się podoba. Są niedociągnięcia, jakieś literówki, ale masz fajne pomysły i jakieś lekkie pióro. Lubię to, że twoje postacie są kanoniczne. Jak pisałam nie będę błagać o więcej, chciałam tylko tu coś po sobie zostawić,żebyś wiedziała, że przeczytałam i mi się spodobało.
OdpowiedzUsuńMiłego życia, gdzieś tam po drugiekj stronie ekranu