środa, 30 marca 2016

Rozdział 18 ''Dobrze jest mieć przyjaciół, nawet tych, o których nie wiemy...''



Witam wszystkich :)
Przepraszam za tak długą nieobecność, ale życie pisze różne scenariusze...
Wstawiam krótką notkę, ale tak wyszło, teraz będę starała się wstawiać rozdział choć jeden na tydzień. Mam nadzieję, że nie straciliście zainteresowania naszymi bohaterami i nadal będzie ktoś tutaj zaglądał, choć widzę że nie palicie się do komentarzy, ale liczba wyświetleń wciąż rośnie za co bardzo Wam dziękuję :)

Zamknął powoli drzwi, czując dziwne mrowienie w  okolicy żołądka otrząsnął się z dziwnego stanu, schodząc na dół ku drzwiom wyjściowym. Remus zerwał się na równe nogi a za nim Tonks, był już Harry, Ron, Ginny i kilkoro innych.
- Snape? - zapytał zniecierpliwiony, ten nawet nie uraczył go spojrzeniem tylko wyszedł na zewnątrz.
- Odpuść skarbie - jego ukochana zatrzymała go w miejscu. Zmarszczył brwi w zastanowieniu.
- Zostaw go - szepnęła Molly podając im herbatę.
Po chwili ciszy usłyszeli kroki dobiegające ze schodów.
- Cześć wszystkim - uśmiechnęła się ciepło do nich. Tak, to była TA Hermiona. Chłopcy uściskali ją, Ginny omal nie udusiła a Remus kiwnął jej głową z uznaniem. Tego jej brakowało, wszyscy których kochała byli tutaj. Rozglądnęła się dookoła, kuchnia była wypełniona co najmniej dwudziestoma pięcioma osobami. Luna, Neville, Seamus, Dean, bliźniaczki Patil dopytywali co się dokładnie stało, ale te wyjaśnienia musiały zaczekać aż zacznie się zebranie. Po kilku minutach na zewnątrz pojawili się starsi członkowie zakonu.

- Witam was - zabrał głos Dumbledore gdy każdy już usiadł i nastała cisza - Witam szczególnie pannę Granger - uśmiechnął się ciepło do niej, lecz nie odwzajemniła się - Wiem, że od ponad tygodnia każdy z was zastanawiał się, co dokładnie dzieje się dookoła. Czy jest coś czego nie wiemy a powinniśmy? Tak, jest wiele spraw, które dzisiaj sobie wyjaśnimy, najpilniejszą jednak, jest sprawa porwanych dzieci. Nie otrzymałem jeszcze niepokojących wieści, lecz chciałbym dowiedzieć się jak najwięcej. Severusie? - spojrzał na mężczyznę siedzącego po jego prawej stronie. Kamienna twarz nie zdradzała nic, żadnych emocji.
- Dzieci przetrzymywane są w piwnicach Ministerstwa gdzie pilnują ich najmłodsi śmierciożercy. Czarny Pan nie chce narażać ''misji'' na niepowodzenie, zabierając ich ze sobą. Nie są groźne więc mogą ich pilnować niedoświadczeni, zagląda tam jednak Greyback, McNair, Dołochow i kilku innych. Odbyło się zaprzysiężenie młodych, prowadziliśmy ataki na mugoli, Czarny Pan szuka nowych sprzymierzeńców, jak na razie na dzieci ma oko Narcyza. - Wszyscy spojrzeli na niego jak na wariata - Ale nie o tym będziemy rozmawiać. Przesłuchania mają zacząć się za dwa dni - nastała ponura cisza. Każdy wiedział czym się to skończy.
- Jest szansa na uwolnienie ich? - zapytała McGonagall przyglądając mu się uważnie.
- Nie byłbym tego pewien - dodał ponuro.
- Musimy obmyślić plan. Na pewno da się je uwolnić. O tym porozmawiamy za chwilę. Czy któreś z dzieci ucierpiało? - staruszek zdawał się nie zwracać uwagi na szmery pomiędzy zebranymi.
- Kilkoro oberwało klątwą, żyją i nawet dostają chleb i wodę. Nie wygląda to na gościnne przyjęcie - jego chłodny głos ostudził entuzjazm dyrektora - Są traktowani tak jak dorośli, bez większych ceregieli i uwagi. Śpią na podłodze, nie mają wygód a w piwnicach jest zimno i wilgotno, czego się spodziewałeś?
- Niczego przyjemnego. Później obmyślimy plan. Chciałbym aby teraz panna Granger opowiedziała nam co działo się kilka dni temu - spojrzał na nią znad okularów połówek. Niechętnie wstała.
Opowiedziała im spokojnie o ataku, obronie pociągu, kto był w dworze i czego oczekiwał Voldemort, o torturach jakie przeżyła - omijała szczegóły związane ze Snape'm, Dracoenm i jego matką. Pominęła też szczegóły jej utraty pamięci, niech myślą, że to tylko przez ten koszmar... Nie chciała, by jeszcze bardziej go nienawidzili. Opowiedziała też o powrocie, nie mówiąc całej prawdy. Słuchali w skupieniu, z ponurymi twarzami zerkając raz po raz to na Dumbledora to na Snapa. Staruszek wyglądał na przygaszonego, jednak Mistrz Eliksirów nie dał po sobie poznać emocji. Gdzieś w ich sercach obudziło się podejrzliwe podejście do siwobrodego.
- Więc jeśli Zgredkowi się udało u Malfoyów, to może uda się w Misterstwie - pisnęła Luna. Kilka par oczu skupiło się na niej.
- Nie panno Levegood, po incydencie w dworze Czarny Pan zmusił skrzaty z Ministerstwa do zaczarowania lochu przed innymi skrzatami.
- Nasza magia na nie nie działa. Narcyza nie pomyślała o tym zaczarowując mój loch w dworze. Udało mi się uciec. Tylko magia skrzata może powstrzymać innego skrzata... - dodała Hermiona.
- Musimy wymyślić cos innego... - westchnął Moody.
- Jak na razie to zalecałbym wzmocnić ochronę Nory - odezwał się Lupin.
- Zgadzam się z Remusem, to mój dom, moja rodzina i służy za siedzibę Zakonu - stanowczy głos Artura skupił uwagę Dumbledora. Ten przesuwał palce po różdżce, nastała chwila ciszy.
- Zgadzam się, jeśli Voldemort chciał wyciągnąć informacje z panny Granger oznacza, że coś knuje. Severusie?
- Jeśli coś planuje, to sam, bez mojej wiedzy - nie spuszczał oczu ze starszego mężczyzny.
- Cóż, musimy wzmocnić ochronę. Czas pokaże resztę - westchnął.
- Nie ma na co czekać, mogą tu wpaść w każdej chwili - spanikował Ron.
- Jeśli cokolwiek mają za zadanie wykonać śmierciożercy, zostałbym wezwany wcześniej - Snape nie do końca wierzył, by miał paść atak na Norę.
- Tak? A może mają sobie poradzić bez ciebie? - warknął Moody.
- Czyżbyś nie zauważył, że przez tyle lat to ja przynosiłem wam informacje Moody? - wlepił czarne tęczówki w brzydką twarz Szalonookiego.
- Jakoś wydaje mi się, że traci do ciebie zaufanie, Snape - podejrzliwe spojrzenie nie robiło na Mistrzu Eliksirów wrażenia.
- Czyżby? Jakoś byłem cały czas w dworze przez ostatni czas, to ja powiedziałem wam o ataku na pociąg, to mnie powierzył porwanie Granger... Jest wiele rzeczy, o których nie wiesz...
- Ta? A niby jakich? - oparł się o swoją sztuczną nogę.
- Nie muszę ci się tłumaczyć - warknął.
- Dawaj, chętnie posłucham...
- Alastorze... - zaczęła McGonagall. Czując się poniżonym, że kobieta staje w jego obronie odpowiedział.
- Gdybyś był mądrzejszy, wiedziałbyś z kim rozmawiać... Gdy Granger uciekła, to moja pozycja wzrosła nie innych, gdy dowiedział się że to skrzat, zemścił się na Lucjuszu, to on został ukarany, to jego skrzat jej pomógł, on był torturowany... i zesłany do Azkabanu... - w kuchni nie dał się słyszeć nawet jeden oddech. Jego słowa dziwnie brzęczały w ciszy. Czując iż musi dopowiedzieć resztę, odezwał się cicho - To ja mówię wam o jego krokach nie ty Moody. Lucjusz jest zabawką, marną ale jednak, gdy ma taki kaprys dementorzy sprowadzają go z powrotem, a ja siedzę sobie tu spokojnie. Każdy błąd kogokolwiek, każdy dobrze wykonany plan buduje moją pozycję... - jego głos był absolutnie zimny, wyprany z emocji. Moody kulił się w sobie wypalając w podłodze dziurę  spojrzeniem. Harry poczuł dziwne ukłucie. Jednak wszystko ma swój cel, każdy rozkaz podnosi go wyżej... Skurwysyn... Ron miał mętlik w głowie i sam nie wiedział co myśleć. Hermiona czuła na sobie spojrzenia, uczucie które ją ogarnęło przypominało jej kozła ofiarnego, jej los za jego pozycję. Natłok myśli zagłuszał jej słowa dyrektora, który starał się uspokoić sytuację, zapewniając, że Snape ciągle działa z jego rozkazu. Musiała odepchnąć te przemyślenia, zostawić na później.
- ... Proszę, teraz możecie zdać mi raporty - staruszek usiadł na swoim miejscu. Pierwsza była Ginny, nic podejrzanego nie miało miejsca. Bliźniacy wymienili kilka podejrzanych nazwisk i gadżetów, które zostały kupione przez wskazane osoby. Remus i Tonks zdradzili kilka informacji dotyczących handlu magicznymi stworzeniami. Nastała ogólna wymiana informacji, kto kogo śledzi, kto kogo o co podejrzewa, z kim lepiej nie rozmawiać a także o sprawach zagłuszanych przez Ministerstwo.
Dumbledore zalecił wzmocnienie ochrony Nory. On, Minerwa, Remus, Molly, Artur i Moody wyszli na zewnątrz aby nałożyć kolejne warstwy zaklęć. Większość młodych została odesłana do zamku, w domu został Ron, jego rodzice, Harry, Ginny, Hermiona, bliźniacy i Tonks.
- Dobrze widzieć cię taką jak zawsze - uśmiechnął się Harry.
- Teraz wyglądasz jak nasza Hermina - Ron wyszczerzył zęby przez co popluł się sokiem.
- Było nam pusto bez ciebie - dodała ruda.
- Tak, dobrze znów być sobą - widok ich uśmiechniętych twarzy był idealnym lekarstwem - Działo się coś przez ten czas w szkole? - ciekawiło ją to.
- W zasadzie niewiele, to że Snape uczy obrony przed czarną magią to już wiesz, Slughorn eliksirów, czasem w okolicach zamku przemykają dementorzy, widziałem - mruknął rudy.
- Aaa i mamy newsa, Harry Potter odkrył w sobie skrywany od dawna talent do eliksirów - Ginny wyprostowała się zadowolona.
- Co?! Jak to? Opowiadajcie! - i opowiedzieli - No ładnie, to moja pomoc jak sądzę nie będzie ci już potrzebna - dodała zadowolona.
- Hermiono ja nigdy nie pogardzę twoją pomocą - zapewnił.
- Swoją drogą, skąd nagle taka wiedza? Harry? Znów coś kombinujesz? - spojrzała na niego podejrzliwie.
- Nie! Nie! Skąd! Farta miałem i tyle, ale teraz to nie ważne powiedz lepiej kiedy wracasz do nas?
- Mam nadzieję że jutro rano będę mogła być na zajęciach, mam dość siedzenia tutaj gdy mogę nauczyć się czegoś ciekawego.
- No nareszcie, już mam odciski od robienia notatek - brat Ginny nie wyglądał na zadowolonego z robienia notatek na lekcjach.
- Nie marudź, z pewnością coś zapamiętałeś, przyda Ci się to.
- Jasne, do palenia w kominku - zakpił i podał jej teczkę z kartkami. Od razu na nie zerknęła, były poplamione jedzeniem, atramentem i chyba ktoś na nich rozrysował plan do gry w quidditcha.
- Dziękuję chłopaki - uściskała ich - Bardzo chcę już wrócić. Porozmawiam o tym z Dumbledorem.
- No to się zbieraj bo już wracają - Artur pierwszy wszedł do domu.
Gdy wszyscy weszli do domu, szybko podeszła do dyrektora.
- Profesorze czy mogę wrócić już do szkoły? Nie chcę tracić czasu na siedzeniu tutaj, chcę iść na lekcje - zapewniła.
- Czy czujesz się na siłach moja droga? Nie sądzę by był to dobry pomysł - staruszek spojrzał na nią badawczo.
- Będzie jeszcze lepiej kiedy wrócę. Mam i tak sporo do nadrobienia i nic mi już nie jest - uśmiechnęła się.
- Dobrze, możesz rano zjawić się na śniadanie - ucieszyła ją ta wiadomość - Dziękuję profesorze.
- Jeszcze jedno, nikt z Gryffindoru nie zgłosił się na prefekta, a z braku czasu nie został on wybrany, czy zgodzisz się na taką posadkę? - zapytał zaciekawiony.
- Bardzo chętnie, choć będzie to trudne, mam sporo pracy...
- Wierzę, że dasz radę - dodał ciepło - Acha i jeszcze jedno, nie będziesz musiała mieszkać w dormitorium, prefekci mają swoje pokoje, Minerwa wszystko ci wyjaśni, a teraz wybacz, musimy omówić jak uwolnić pierwszorocznych. Jest to zadanie dla starszych członków - dodał gdy chciała się odezwać.
- Oczywiście, dziękuję - uśmiechnęła się i wróciła do kuchni.
- I jak? Wracasz? - jej przyjaciółka bardzo czekała na odpowiedź.
- Tak, będę na śniadaniu - usiadła zadowolona.
- Super - ucieszyli się wszyscy i poszli na piętro by nie przeszkadzać w zebraniu.

Hermiona zadowolona z powrotu zaczęła się pakować, zebrała kilka rzeczy które miała ze sobą. Reszta wieczoru minęła im szybko na rozmowach i wygłupach tak jak zawsze...

1 komentarz: